Po przerwie związanej z ciążą i urodzeniem dziecka w 2017 roku to już 10. podejście słynnej tenisistki do zdobycia upragnionego 24. wielkoszlemowego tytułu w singlu, dzięki czemu zrównałaby się z rekordzistką wszech czasów Australijką Margaret Court.

Reklama

Ziemne korty im. Rolanda Garrosa są najmniej przychylnym Amerykance obiektem spośród tych, gdzie toczy się rywalizacja w Wielkim Szlemie. Wygrała tu tylko trzykrotnie, ostatnio w 2015 roku. Zdarzyło się jej natomiast odpaść w pierwszej rundzie, jak w 2012 roku. To jedyny taki przypadek w długiej karierze Amerykanki, która w sobotę skończyła 39 lat.

Spotkanie rozstawionej z "szóstką" Williams z dziewięć lat młodszą i zajmującą 102. pozycję w rankingu światowym Ahn pokazało, że była liderka klasyfikacji tenisistek na "cegle" tradycyjnie nie czuje się najlepiej. W pierwszym secie jej rywalka prowadziła po przełamaniach 3:1, 5:4, ale nie potrafiła utrzymać przewagi. W tie-breaku dominowała już Williams, która wygrała 7-2. W drugim secie faworytka nie oddała już Ahn ani jednego gema. Zakończyła mecz po 104 minutach gry, wykorzystując piątą piłkę meczową.

W drugiej rundzie poprzeczka powędruje jednak wyżej. Jej rywalką będzie imponująca formą po powrocie po długim rozbracie z kortami inna "tenisowa mama" - Cwetana Pironkowa. Z Bułgarką Amerykanka zmierzyła się w ćwierćfinale niedawnego US Open i po ciężkiej przeprawie zwyciężyła w trzech setach.

Udany powrót do rywalizacji sprawił, że 33-letnia Pironkowa jest teraz 157. w świecie, a organizatorzy French Open docenili jej postawę w Nowym Jorku i przyznali tzw. dziką kartę. W poniedziałek pokonała Niemkę Andreę Petkovic 6:3, 6:3.

Bułgarka, która jest półfinalistką Wimbledonu sprzed 10 lat, najlepszy dotychczas start w Paryżu odnotowała w 2016 roku, gdy dotarła do ćwierćfinału.