Jako powód, rozstawiona z "szóstką" Williams podała kontuzję ścięgna Achillesa.

"Naprawdę chciałam tu walczyć, ale nie zdążyłam wyleczyć urazu po US Open. Byłam w stanie jakoś wziąć się w garść i było nieco lepiej. Ale patrząc z perspektywy długoterminowej pod kątem tego turnieju, czy będę w stanie przetrwać wystarczająco dużo spotkań? Nie sądzę. Mam problemy z chodzeniem, więc to jest znak, że powinnam spróbować wyzdrowieć" - zaznaczyła na konferencji prasowej zawodniczka, która w sobotę skończyła 39 lat.

Reklama

Jak dodała, w środę zrobiła jeszcze krótką rozgrzewkę i porozmawiała ze swoim szkoleniowcem, którego spytała o zdanie.

"Oboje o tym myśleliśmy i zdaliśmy sobie sprawę, że granie dziś nie było najlepszym pomysłem" - relacjonowała.

Zapewniła, że jej ciało wciąż jest chętne do wysiłku, a obecna kontuzja nie jest tak groźna, jak byłoby to w przypadku np. kolana.

Reklama

Ze względu na pandemię koronawirusa paryski turniej, który tradycyjnie odbywa się na przełomie maja i czerwce, został przełożony na jesień. Rozpoczął się on zaledwie dwa tygodnie po zakończeniu nowojorskiej imprezy. Była liderka światowego rankingu urazu doznała podczas półfinału zmagań na obiektach Flushing Meadows, w którym przegrała z Białorusinką Wiktorią Azarenką.

Przed rozpoczęciem rywalizacji na kortach im. Rolanda Garrosa Amerykanka zaznaczyła, że okres między obiema odsłonami Wielkiego Szlema spędziła na rehabilitacji w akademii swojego trenera Patricka Mouratoglou. Przyznała, że na rozpoczęcie zmagań w stolicy Francji nie była w pełni zdrowa. Awans do drugiej rundy nie przyszedł jej całkiem łatwo - wygrała ze 102. w rankingu WTA rodaczką Kristie Ahn 7:6 (7-2), 6:0.

"W drugim secie czułam jakbym utykała, nie było to dobre. Musiałam się skupić, by chodzić prosto i nie kuleć. Próbowałam. Zawsze daję z siebie 100 procent, wszyscy to wiedzą. Może nawet ponad 100, jeśli jest to możliwe. To jest dla mnie pociecha. Kontuzja Achillesa to taki uraz, z którym nie chcesz grać, bo jak się pogorszy, to robi się nieciekawie" - zaznaczyła.

Powiedziała też, że lekarze zalecili jej od czterech do sześciu tygodni przerwy zanim wznowi treningi.

Reklama

W środę na jej drodze miała stanąć Pironkowa, którą wyeliminowała niedawno po trzysetowym meczu w ćwierćfinale US Open. Do kolejnego w ostatnich tygodniach pojedynku tych tenisistek-mam jednak nie dojdzie.

Williams po raz drugi w ciągu ostatnich trzech lat wycofała się z French Open z powodu kłopotów zdrowotnych. Poprzednio doszło do tego przed 1/8 finału w 2018 roku. Był to jej pierwszy występ w Wielkim Szlemie po przerwie macierzyńskiej. Córkę urodziła we wrześniu 2017 roku, a będąc jeszcze na wczesnym etapie ciąży triumfowała w Australian Open. Po późniejszym powrocie do rywalizacji nie potrafiła dopisać na swoje konto upragnionego 24. sukcesu w turnieju tej rangi, choć cztery razy dotarła do finału (po dwa razy w Wimbledonie i w US Open). Tegoroczny French Open był jej 10. podejściem do wyrównania osiągnięcia Court. Nigdy wcześniej nie miała tak długiej przerwy między wielkoszlemowymi tytułami. W Paryżu ze zwycięstwa cieszyła się trzykrotnie, ostatnio pięć lat temu.

Pironkowa pokazała się z bardzo dobrej strony podczas wspomnianego US Open. W swoim pierwszym od ponad trzech lat starcie niespodziewanie dotarła do ćwierćfinału, odprawiając po drodze dwie rozstawione rywalki. Sama nie była wówczas notowana nawet w rankingu WTA. Jej poprzednim profesjonalnym występem był Wimbledon w 2017 roku. Potem zmagała się z kłopotami zdrowotnymi oraz miała przerwę macierzyńską.

Udany powrót do rywalizacji sprawił, że jest obecnie 157. rakietą świata. Organizatorzy paryskiego turnieju docenili postawę 33-letniej tenisistki w Nowym Jorku i przyznali jej tzw. dziką kartę. Bułgarka, która jest półfinalistką Wimbledonu sprzed 10 lat, najlepszy dotychczas start w Paryżu zanotowała w 2016 roku, gdy zatrzymała się na ćwierćfinale.

Teraz w trzeciej rundzie zmierzy się z jedną z Czeszek - rozstawioną z "32" Barborą Strycovą lub Barborą Krejcikovą.

Finalistka US Open odpadła w drugiej rundzie

Białorusinka Wiktoria Azarenka, która dwa i pół tygodnia temu wystąpiła w finale US Open, odpadła w drugiej rundzie następnej imprezy wielkoszlemowej - French Open. Rozstawiona z "10" tenisistka przegrała ze Słowaczką Anną Karoliną Schmiedlovą 2:6, 2:6.

Azarenka w ostatnich tygodniach imponowała formą. Najpierw wygrała turniej WTA w Nowym Jorku, by zaraz potem dotrzeć do finału wielkoszlemowych zmagań w tym mieście. Po zmianie nawierzchni z twardej na ziemną wciąż dobrze sobie radziła - w zawodach cyklu w Rzymie zatrzymała się na ćwierćfinale.

W Paryżu zrobiło się o niej głośniej w niedzielę w związku z jej zachowaniem podczas meczu otwarcia z Czarnogórką Danką Kovinic. Była liderka światowego rankingu ostro domagała się przerwania pojedynku na początku pierwszej partii z powodu zimna. Rywalizację wznowiono po ok. pół godzinie, a faworytka zwyciężyła 6:1, 6:2. Inne spotkania, które rozpoczęły się o tej samej porze, nie zostały przerwane.

Jej środowy występ opóźnił się o niespełna godzinę z powodu deszczu. Po rozpoczęciu gry okazało się, że nie jest to najlepszy dzień Białorusinki, która co chwilę notowała kolejne pomyłki. W całym spotkaniu zanotowała 37 niewymuszonych błędów.

31-letnia zawodniczka ma w dorobku dwa tytuły wielkoszlemowe. Oba wywalczyła w Australian Open - w latach 2012-13. Siedem lat temu zanotowała zaś najlepszy w karierze wynik na kortach im. Rolanda Garrosa, gdy była w półfinale.

Schmiedlova plasuje się obecnie na 161. pozycji na liście WTA, a w stolicy Francji korzysta z tzw. zamrożonego rankingu. 26-letnia tenisistka w ostatnich latach zmagała się z przewlekłymi kłopotami zdrowotnymi, a w ubiegłym roku przeszła operację kolana. W środę w pewnym momencie się przewróciła i ciężko upadła właśnie na kolano. Udzielono jej pomocy medycznej, po czym wróciła do gry i bez większych kłopotów odprawiła Azarenkę.

Słowaczka, która pięć lat temu triumfowała w turnieju WTA w Katowicach, powrót do formy zasygnalizowała już w pierwszej rundzie French Open. Wyeliminowała w niej słynną Amerykankę Venus Williams i tym samym zakończyła złą passę w Wielkim Szlemie. W 12 wcześniejszych występach w imprezach tej rangi przegrała mecz otwarcia.

Teraz w trzeciej rundzie zmierzy się z Argentynką Nadią Podoroską (131. WTA), która w środę okazała się lepsza od rozstawionej z "23" reprezentantki Kazachstanu Julii Putincewej.