Polacy z kompletem zwycięstw przystąpią do rundy rewanżowej kwalifikacji i są na dobrej drodze do awansu do finałów ME.

O sukcesie z Estonią zadecydowała lepsza skuteczność rzutów za dwa punkty (51,2 proc., rywale 32 proc.), bardziej agresywna defensywa, która spowodowała 19 strat przyjezdnych oraz wygrana walka pod tablicami 39:26.

Reklama

Liderem po raz kolejny był Maciej Lampe, który uzyskał double-double 17 pkt i 11 zbiórek. Dobre spotkanie rozegrali też Mateusz Ponitka (15 pkt, pięć zbiórek i trzy asysty) oraz wchodzący jako zmiennik Amerykanin A. J. Slaughter – 13 pkt, trzy asysty, dwie zbiórki.

Pierwsza kwarta była chaotyczna w wykonaniu obydwu drużyn. Biało-czerwoni rozpoczęli „stałą” w tegorocznych eliminacjach piątką z Łukaszem Koszarkiem, Mateuszem Ponitką, Adamem Waczyńskim, Lampe i Adamem Hrycaniukiem. Estończycy, którzy do tej pory nie przegrali w grupie D, wykorzystywali od początku swą najsilniejsza broń – rzuty za trzy punkty, ale to Polacy szybciej uporządkowali grę, mimo że trener Mike Taylor wprowadził na parkiet kilku zmienników.

Reklama

Po rzucie za trzy punkty Waczyńskiego gospodarze uzyskali najwyższą przewagę w tej części (19:11 w 9. minucie). Dobre otwarcie w drugiej kwarcie i punkty rezerwowych, m.in. Tomasza Gielo sprawiły, że biało-czerwoni wygrywali już różnicą 14 pkt (28:14, 30:16). Walczyli twardo pod tablicami i na parkiecie, ale rywale byli nieustępliwi.

Po 20 minutach Polska prowadziła 36:26 w czym największe zasługi miał aktywny Lampe - 12 pkt i osiem zbiórek. Estończycy prowadzeni przez trenera Tiita Sokka grali konsekwentnie i w trzeciej kwarcie systematycznie niwelowali straty. Polacy mieli kłopot z zatrzymaniem strzelców rywali, a sami stracili dynamikę z pierwszej połowy. Goście trafili w całym spotkaniu 12 z 26 rzutów za trzy pkt (46 proc.).

W 23. minucie Polska prowadziła 42:33, ale pięć minut później przyjezdni uzyskali pierwsze w spotkaniu prowadzenie 49:48 po rzutach wolnych lidera Raina Veidemana. Odpowiedź Polaków była błyskawiczna, a ciężar gry wzięli na swoje barki rezerwowi. Po akcji Czyża i rzucie zza linii 6,75 m A. J. Slaughtera gospodarze wspierani przez prawie komplet publiczności prowadzili 54:49.

Reklama

Ostatnia część należała do podopiecznych trenera Taylora, którzy ponownie zagrali z większą agresją w ataku i defensywie, po krótkim przestoju w trzeciej kwarcie. Aktywny w ofensywie Slaughter nie tylko podawał do kolegów, ale zdobywał punkty. Po jego rzutach wolnych w 34. minucie biało-czerwoni uzyskali najwyższą przewagę w meczu 65:49.

Tę samą różnicę punktów pokazywała tablica wyników na 157 sekund przed końcem po pięciu z rzędu punktach polskiego kapitana Waczyńskiego (72:56).

We wcześniejszych meczach biało-czerwoni wygrali z Portugalczykami 83:57 i Białorusinami w Mińsku 97:79.