Radosław Matusiak ostatni raz zagrał 3 marca w meczu z Messiną. Spotkanie z Ascoli rozpoczął w wyjściowej "jedenastce". To dzięki temu, że w tym tygodniu strzelił aż sześć goli w meczu sparingowym. Trener US Palermo zaufał Polakowi i Matusiak mu się odwdzięczył zdobyciem bramki.

Reklama

Napastnik wpisał się na listę strzelców w 30. minucie. Wykorzystał podanie Brazylijczyka Fabio Simplico i pokonał bramkarza Ascoli. Bramka dała drużynie z Palermo prowadzenie 2:1, ale potem rywale strzelili jeszcze dwa gole i wygrali mecz 3:2.

Matusiak przebywał na boisku tylko 50 minut, Niestety jeszcze w pierwszej połowie odniósł kontuzję stawu skokowego. Kontuzja okazała się na tyle dokuczliwa, że Polak choć wyszedł na boisko w drugiej połowie, to musiał zejść po pięciu minutach.

"Bardzo się cieszę, że grałem od pierwszej minuty i strzeliłem gola. Trener Leo Beenhakker zapowiedział przecież, że nie będzie stawiał na zawodników, którzy w ogóle nie występują w klubach. Ja dostałem w Palermo szansę i myślę, że ją wykorzystałem. Martwi mnie oczywiście nasza porażka, no i mój uraz. Co za pech. Pod koniec pierwszej połowy oddałem strzał z dystansu, ledwie obroniony przez bramkarza. Niestety nieszczęśliwie stapnąłem, skręcając kostkę. Nie będę trenował około czterech dni. Liczę jednak, że nawet jak nie zagram w najbliższy weekend, to wystąpię za dwa tygodnie w ostatniej kolejce włoskiej ekstraklasy" - powiedział Matusiak.

Reklama

Porażka z Ascoli zepchnęła US Palermo na siódme miejsce w tabeli Serie A. Ta pozycja oznacza, że zespół Matusiaka może nie zagrać w przyszłym sezonie w europejskich pucharach.

Gol Matusiaka jest pierwszym strzelonym przez polskiego zawodnika w Serie A od 9 lat. Ostatni raz taka sztuka udała się Markowi Koźmińskiemu 8 marca 1998 roku. Grał wtedy w Brescii i zdobył bramkę w meczu z Lecce.