Takiego szkoleniowca jeszcze w Madrycie nie mieli. Nie dość że Niemiec bezustannie dowcipkuje, to jeszcze znakomicie gra na pianinie, uwielbia słuchać kontrowersyjnego rapera Eminema i... ma kartę fan klubu kibica Barcelony (nr 115 088). "Nie wstydzę się tego, że dopinguję Katalończyków. Życzę im zajęcia drugiego miejsca w tabeli, tuż za nami" - powiedział ostatnio Schuster.

Reklama

Nadal ma w sobie coś z niegrzecznego chłopca. Ciągle bywa arogancki i pewny siebie. Dokładnie tak samo jak w czasach piłkarskiej kariery. "Wtedy był prawdziwym wariatem. Teraz spokorniał i wydoroślał" - ocenia Franz Beckenbauer. Coś w tym jest. Bernd nie wywołuje już awantur na każdym kroku. Jeśli kąsa, to tylko jakimś uszczypliwym zdaniem.

Ale nie tak mocno jak kiedyś. "Teraz wiem, dlaczego prezes Sevilli był w przedmeczowych wypowiedziach pewien zdobycia pucharu. Po prostu miał sędziów w kieszeni" - palnął kilka tygodni temu, po porażce w finale Pucharu Króla Niemiec, jeszcze jako trener Getafe. Odważna wypowiedź? Tak powie tylko ktoś, kto nie wie, co Schuster wyrabiał w latach 80., w czasach występów w Barcelonie. Szalał tak bardzo, że sławny amerykański skandalista Larry Flint, właściciel kilku gazet erotycznych i autor wielu dziwacznych pomysłów, był przy nim grzecznym chłopcem.

Niemiec dał czadu już pierwszego dnia pobytu w Katalonii. "Boże, gdzie ja trafiłem? To gówniany klub" - powiedział sfrustrowany faktem, że jego nowa drużyna przegrała 0:4 z Betisem. Dziennikarzom odebrało mowę. Potem było jeszcze lepiej. Gdy Udo Lattek kazał zawodnikom rzucać 20-kilogramowymi piłkami lekarskimi, Schuster cisnął jedną z nich o ziemię, opuścił trening, po czym w telewizji nazwał swojego trenera idiotą.

Reklama

Kiedy prezes Barcy Josep Luiz Nunez nie chciał wydać Diego Maradonie paszportu, Bernd wziął udział w szantażu. Poszedł z Argentyńczykiem do klubowego muzeum, w którym Latynos powiedział, że będą rozwalać trofea z kryształu, jeśli szef nie zmieni zdania. "Dieguito, nie możemy dać ci paszportu, prezes nie chce" - mówił błagalnym tonem kierownik klubu Nicolas Casaus. Argentyńczyk wziął więc cenny puchar Teresa Herrera i rzucił nim o ziemię. Schuster tylko się uśmiechnął i też rozwalił statuetkę, jaką akurat miał pod ręką...

Największy numer Niemiec wykręcił jednak nie wtedy, a 7 maja 1986 r. Tego dnia Barcelona grała finał Pucharu Europy ze Steauą Bukareszt. Katalończycy, mimo że byli faworytami, kompletnie nie radzili sobie z rywalem. W 85. minucie meczu, przy stanie 0:0, trener Terry Venables postanowił zdjąć Schustera. Ten wściekł się jak nigdy dotąd. Nie został na stadionie do końca meczu. Pojechał do hotelu, do rodziny. Potem jeszcze naobrażał Anglika i Nuneza.

Jego nastrój pogarszał fakt, że Barca przegrała ze Steauą w karnych. "Ten pan już u nas nie zagra" - powiedział prezes Barcelony. I rzeczywiście - w kolejnym sezonie Niemec w ogóle nie występował. Co ciekawe, nie przejął się tym za bardzo. Poszedł na otwartą wojnę z władzami klubu. Przestał bywać na treningach.

Reklama

"Mam nową pasję: to gra na pianinie" - mówił wtedy. Swojemu hobby poświęcał godziny dziennie. "Opłacało się - teraz nawet muzyczni wirtuozi są pod wrażeniem mojej gry" - śmieje się dzisiaj Schuster. I dodaje: "Wiem, że kiedyś bywałem zbyt porywczy. Ale teraz się zmieniłem. Daję słowo" - zarzeka się Niemiec.

"Mówi prawdę. Gdy prowadził mnie w Szachtarze, był wymagający, ale spokojny. Nie zdarzyło się, by stracił panowanie nad sobą" - opowiada pomocnik drużyny z Doniecka Mariusz Lewandowski. "Bernd imponował nam wszystkim odwagą. Gdy coś nie szło po myśli piłkarzy, zawsze brał winę tylko na siebie. Facet ma jaja. No i nie zapomina o ludziach. Ja do dziś mam z nim kontakt, czasem do siebie dzwonimy" - opowiada DZIENNIKOWI.

"Schusterowi trzeba przyznać jedno. Jest równie błyskotliwym trenerem co piłkarzem, choć na ławce nie osiągnął jeszcze tak wielkich sukcesów co na boisku" - ocenia Maradona. Niemiec może pochwalić się Pucharem Ukrainy, a także tym, że był bardzo bliski awansu do Primera Division i Bundesligi z przeciętnymi drużynami, Xerez i Fortuną Kolonia.

W ostatnim sezonie zajął z Getafe siódme miejsce, najlepsze w historii klubu. Jego zespół efektownie atakował, ale i świetnie się bronił - stracił jedynie 33 gole, najmniej w lidze. "Schuster ma niesamowity talent trenerski. Jest pomysłowy, z tego co się orientuję, to nikt inny nie prowadzi tak zróżnicowanych zajęć. Wielka szkoda, że nie będzie szkoleniowcem Bayernu" - ocenia Ottmar Hitzfeld.

"Piłkarze Realu mają wielkie szczęście, że trafił im się taki trener. Czy mam dla Dudka jakąś radę? Niech przychodzi punktualnie na treningi. W Szachtarze było tak: jeśli ktoś spóźnił się choć minutę, opłacał z własnej kieszeni najbliższą wspólną kolację. A jak wiadomo, na Wschodzie, podobnie jak w Hiszpanii, są to całkiem kosztowne, całonocne imprezy" - opowiada Lewandowski.