Najwięcej bramek: dla Francji - Guillaume Joli 7, Nikola Karabatic 5, dla Niemiec - Torsten Jansen 5, Holger Glandorf i Lars Kaufmann - po 4.

Rozgrywki grupy II rundy zasadniczej mistrzostw Europy w Innsbrucku rozpoczęły się od pojedynku tytanów, dwóch drużyn zaliczanych przed turniejem do faworytów. Tyle że obie przystępowały do tego spotkania z zupełnie innych pozycji.

Reklama

Porażka mistrzów świata z 2007 roku Niemców oznaczała dla nich praktycznie koniec marzeń o medalu. Z kolei Francuzi - złoci medaliści olimpijscy z Pekinu i MŚ 2009 - mocno by swoje szanse na finałową czwórkę ograniczyli w tej niezwykle wyrównanej grupie.

W pierwszej połowie bramki padały seriami. Najpierw przegrywający w 10. minucie 2:4 Niemcy rzucili cztery gole z rzędu, na co ich rywale odpowiedzieli trzema. W 18 min doszło do wyrównania 7:7 i od tej pory obie strony nie mogły sobie wyrobić sobie większej przewagi.

Reklama

Tuż przed przerwą linie defensywne jeszcze bardziej zwarły szeregi, co sprawiło, że bramki zaczęły padać rzadziej. Minimalnie lepsi w tym fragmencie gry okazali się mistrzowie olimpijscy i to oni schodzili do szatni prowadząc 12:10.

Zaraz po przerwie grający z niezwykłą lekkością Francuzi znokautowali przeciwnika. Zdobyli pięć bramek z rzędu i uzyskali prowadzenie 17:10. Niemcom nie pomogła zmiana w bramce, ani żywiołowy doping kilku tysięcy kibiców. Ich obrona nie radziła sobie z pomysłowo grającymi przeciwnikami, którzy raz po raz znajdowali wyłom w murze.

Trójkolorowi umiejętnie bronili siedmiobramkowej przewagi, spokojnie, bez pośpiechu rozgrywali akcje, czym doprowadzali do furii coraz bardziej spieszących się rywali. Jednak na 11 minut przed końcem chyba byli zbyt pewni wygranej, zaczęli popełniać seryjnie błędy, nie trafiając do bramki nawet w sytuacjach sam na sam. Efekt - sześć goli z rzędu Niemców, którzy doszli przeciwnika na 20:22 w 54. min. Ten wynik długo się nie zmieniał, a zawodnicy obu zespołów nawet nie trafiali z rzutów karnych.

Reklama

Dopiero 3,5 min przed końcem Guillaume wykorzystał karnego, ale Niemcy się nie poddawali. Jednak na wygraną zabrakło im czasu i schodzili z boiska pokonani.

Nie sprawdziły się zatem pogłoski o słabszej dyspozycji mistrzów świata, którzy w niedzielę pokazali jak się gra w piłkę ręczną.