W finale Federer, najwyżej rozstawiony w imprezie, pokonał 6:3, 6:4, 7:6 (13-11) Szkota Andy'ego Murraya (nr 5.). Pojedynek trwał dwie godziny i 41 minut. Szwajcar zakończył go przy trzeciej piłce meczowej, wcześniej w tie-breaku obronił pięć setboli.

Reklama

Właśnie tie-break trzeciego seta był najbardziej emocjonującym fragmentem finału. Obaj tenisiści popisali się w nim grą na najwyższym światowym poziomie. Chociaż 22-letni Brytyjczyk rozpoczął go od prowadzenia 3:1, to jednak nie zdołał osiągnąć większej przewagi. Choć później wyszedł na 6:4, to nie wykorzystał dwóch okazji do rozstrzygnięcia seta na swoją korzyść.

Trzecią szansę, której również nie wykorzystał, miał przy stanie 7:6, ale zaraz po tym musiał bronić meczbola przy 7:8. Dwa kolejne setbole Murray zmarnował, gdy prowadził 9:8 i 11:10. Po raz drugi w poważnych opałach znalazł się, gdy na tablicy był wynik 9:10. Wtedy zdołał minąć biegnącego do siatki rywala, trafiając piłką w linię. Federer postawił przysłowiową kropkę nad "i" dopiero przy trzecim meczbolu.

W sumie Szwajcar uzyskał 116 punktów, o sześć więcej od Szkota. Lepiej też wypadł w asach serwisowych 11-10, natomiast popełnił cztery podwójne błędy, dwukrotnie więcej od rywala. Częściej też psuł piłki, bowiem w niewymuszonych błędach było 42-36.

Natomiast zdecydowanie skuteczniejszy był Federer w wygrywających uderzeniach 46-29. Wykorzystał cztery z 12 okazji na przełamanie serwisu Murraya, a sam obronił dwa z ośmiu "break pointów". W pierwszym, trwającym 43 minuty secie, raz stracił swoje podanie, ale i zdobył dwa gemy przy serwisie przeciwnika, w tym ważny na 5:3. Chwilę później rozstrzygnął tę partię wynikiem 6:3.

Reklama

Drugi był nieco bardziej wyrównany. Federer wykorzystał jednego z siedmiu "break pointów" na 2:1 i tę przewagę utrzymał do końca, obejmując prowadzenie 2:0 po kolejnych 46 minutach. Ostatnia partia była najdłuższa, trwała 72 minuty.

Podczas ceremonii wręczenia pucharów Murray nie potrafił zapanować nad emocjami. Gdy w jego oczach pojawiły się łzy, zażartował, że nawiązuje do miejscowej tradycji. "Mogę płakać jak Roger. To skutek wstydu, że nie gram tak dobrze, jak on" - powiedział Szkot, który po raz drugi wystąpił w wielkoszlemowym finale; w poprzednim w US Open w 2008 roku również przegrał z Federerem.

Reklama

"Andy, jesteś zbyt dobrym zawodnikiem, żebyś miał nie wygrywać w Wielkim Szlemie, więc nie martw się o to" - mówił Szwajcar po tym, jak poprawił bilans meczów z Murrayem na 5:6, pokonując go po raz trzeci z rzędu.

"Czuję się, jakbym dotarł na księżyc, zwyciężając znów tutaj. Myślę, że grałem w ciągu ostatnich dwóch tygodni najlepszy tenis w życiu. To także szczególny dzień dla mnie z innego powodu. To mój pierwszy triumf w Wielkim Szlemie odkąd zostałem ojcem. Liczę na kolejne" - dodał Federer, który w Melbourne osiągnął 22. w karierze finał w Wielkim Szlemie, odnosząc 16. zwycięstwo.