Złoto olimpijskie to jedyne trofeum, którego brakowało w bogatej kolekcji Lindsey Vonn. Amerykanka od trzech lat dominowała w konkurencjach szybkościowych, wygrała 17 zjazdów i dziewięć supergigantów Pucharu Świata. Nawet kontuzja goleni, której nabawiła się dwa tygodnie temu w Austrii, a w którą niektóre jej rywalki powątpiewały, nie zachwiała jej pozycją murowanej faworytki zjazdu. O tym, że Vonn nie odczuwa już skutków urazu, przekonała wszystkich już na treningu w Whistler.

Reklama

Zawody olimpijskie wygrała w cuglach. Nie pojechała idealnie, ale wyprzedziła aż o pół sekundy Julię Mancuso. Za Amerykankami - przepaść. Brązowa medalistka olimpijska, Elisabeth Goergl straciła do Vonn prawie półtorej sekundy.

"To jest najwspanialszy dzień w moim życiu. Gdy zobaczyłam swoje nazwisko na pierwszym miejscu, przed Julią Mancuso, przeżyłam ogromną radość" - skomentowała Vonn tuż po swoim przejeździe.

Kilka minut później zasłaniała oczy po wypadku Szwedki Anji Paerson, która przewróciła się tuż przed metą, nie mogąc ustać kilkudziesięciometrowego skoku. Ten błąd pozbawił Szwedkę pewnego medalu. Na ostatnim punkcie pomiaru czasu miała drugi wynik.

Zjazdu nie ukończyło osiem zawodniczek. Najgroźniejszemu wypadkowi uległa Rumunka Edith Miklos, którą zabrano helikopterem do szpitala.

Reklama

Agnieszka Gąsienica-Daniel dojechała do mety, ale z wynikiem o prawie 11 sekund gorszym od Vonn. Polka zajęła 32. miejsce wśród 38 sklasyfikowanych alpejek.