"Udało mi się zdobyć dwóch strategicznych sponsorów, którzy byli ze mną na dobre i złe" - przyznaje Małysz. Dzięki nim przez ostatnie lata zarobił nawet kilkanaście milionów złotych.
"Nikt nie doradza mi co robić z pieniędzmi, choć chętnych pewnie byłoby wielu. Kiedy zacząłem odnosić sukcesy słyszałem, że pewnie odbije mi palma albo się rozpiję. Ale ja nigdy nie byłem człowiekiem, który szasta forsą na prawo i lewo. Dla mnie one mają wielką wartość. Przeciętny Polak, który zarabia tysiąc czy tysiąc pięćset złotych wie ile musi pracy włożyć, żeby te marne grosze zarobić. Żeby być bogatym trzeba urodzić się w czepku albo być bardzo mądrym. Ja nie jestem multimilionerem. Mam tyle, że po sezonie mogę jechać na wczasy. Stać mnie żeby w niedzielę nie gotować obiadu tylko pójść do restauracji. Kupiłem sobie luksusowy i bezpieczny samochód" - opowiada Małysz.
Małysz pomaga finansowo rodzinie, ale stara się też zabezpieczyć swoją przyszłość "Sportowcem nie jest się do końca życia. Kiedy skończę karierę pieniądze będą uciekać z konta. Chcę więc nazbierać ich jak najwięcej, żeby zapewnić rodzinie życie na poziomie. Nie chce martwić się w przyszłości o to, jak będzie następnego dnia" - mówi Małysz.
p