Polscy bobsleiści nie są zadowoleni z pierwszych dwóch ślizgów w olimpijskiej rywalizacji czwórek. Na półmetku zajmują czternaste miejsce. Są za to wdzięczni prezesowi PKOl Piotrowi Nurowskiemu, który dotrzymał słowa i pomógł nieść biało-czerwonego boba.

Reklama

"Dwa razy niosłem boba. Chwalili mnie, zwłaszcza za drugim podejściem. Dotrzymałem słowa. Czy było ciężko? Nie tak bardzo, po czterdzieści parę kilogramów na głowę, więc dało się radę. Dostałem specjalny instruktaż od trenerów. Najważniejsze, by nie dotykać płóz, a także pewnych części z przodu" - powiedział PAP Nurowski, który do pomocy miał sekretarza generalnego PKOl Adama Krzesińskiego oraz przedstawicieli ministerstwa sportu Tomasza Półgrabskiego i Łukasza Ligockiego.

Pilot bobslejowej czwórki Dawid Kupczyk uważa, że Polaków stać na lepszą jazdę, ale zaskoczył ich padający śnieg.

"Minimalnie można jazdę poprawić, bo z tym dołem dopiero zacząłem się oswajać. Już wiem o co chodzi, teraz trzeba tylko trafić. Trochę błędów było, ale niestety bobslej nam na takim torze nie jedzie. Nie mamy najlepszych płóz na takie warunki pogodowe" - ocenił.

Na co więc ich stać? "O awans do "10" będzie ciężko, ale jest to jeszcze możliwe i na pewno będziemy walczyć" - zapewnił.

Trzeci i czwarty ślizg zaplanowano na sobotę na godz. 21.00 czasu polskiego.