Mecz rozpoczął się w czwartek około godziny 16.00, a w pierwszym secie nie doszło do przełamań serwisów, choć Bednarek i Kowalczyk - debiutujący w Wielkim Szlemie - mieli do dyspozycji dwa "break pointy" przy podaniu Fyrstenberga.

"Chcieliśmy sprawić miłą niespodziankę, lecz szkoda, że trafiliśmy na Polaków. Choć też jest z tego plus, bo przynajmniej jedna polska para jest w drugiej rundzie. Szkoda, bo było w drabince dużo par do ogrania" - powiedział PAP Kowalczyk.

Reklama

"Wiadomo, nie było to najłatwiejsze losowanie, ale na początku była mała szansa, żeby ich przełamać. Mariusz był trochę zdenerwowany, zrobił dwa podwójne błędy, no i mieliśmy dwie piłki na +breaka+, a oni żadnej. Tie-break się dziwnie dla nas potoczył i później oni zaczęli grać lepiej i przyspieszyli. Dzisiaj bardzo ostro zaczęli i chyba nie byliśmy na to przygotowani" - powiedział Bednarek.

Doszło do tie-breaka, w którym Fyrstenberg i Matkowski odskoczyli na 6:3, a zakończyli decydującą rozgrywkę przy drugim setbolu wynikiem 7-4. W drugim secie przełamali serwis Kowalczyka na 2:1, a w kolejnym gemie zrobiła się przewaga dla returnujących przy podaniu Fyrstenberga. Wtedy się rozpadało, a ponieważ służby techniczne nie zdążyły odpowiednio szybko przekryć kortu plandeką, pojedynek przełożono na piątek.

Reklama

"Popełniłem błąd, że przy równowadze wczoraj zaserwowałem, bo deszcz już za mocno padał w oczy, żeby dobrze zagrać i zrobiłem wtedy podwójny błąd serwisowy. Chyba za bardzo chciałem zdobyć przewagę jeszcze przed zejściem z kortu. Nie raz już deszcz przerywał nam mecz, więc nie było wielkiego dramatu" - powiedział PAP Fyrstenberg.

Po wznowieniu pojedynku w piątek najpierw wybronili się z opresji po trzech dobrych serwisach Fyrstenberga i trzech kończących wolejach Matkowskiego. W sumie zdobyli pierwszych jedenaście punktów i tym samym trzy kolejne gemy.

"Tak naprawdę zadecydował dzisiaj pierwszy gem. Jak było 3:1, to już byliśmy pewni, że jesteśmy w bardzo dobrej sytuacji. Konsekwencją było przełamanie Tomka na 4:1, no i później ja serwowałem na 5:1. Nie wiem, może doświadczenie nasze wyszło. Wiedzieliśmy, że początek był bardzo ważny i praktycznie od razu zamknęliśmy mecz" - powiedział PAP Matkowski.

Reklama

"Ciężko się gra z Polakami, a dzisiejszy mecz był dla mnie jednym z najtrudniejszych w ostatnim czasie w psychologicznym sensie. Wiadomo, że jakbyśmy przegrali to byłaby wielka sensacja, a jak wygramy to wszystko jest normalnie. Mateusz i Tomek pokazali już w tym roku, że grają bardzo dobrze. Pokonali przecież Kubota i Maracha, byli też w finale w Belgradzie, więc to nie jest łatwa para" - dodał.

Czytaj dalej >>>



W drugim meczu na paryskich kortach ziemnych Fyrstenberg i Matkowski zagrają przeciwko Ukraińcowi Oleksandrowi Dołgopołowowi i Denisowi Istominowi z Uzbekistanu.

"Jak na drugą rundę Wielkiego Szlema, to jest dobra para do grania. Nie oszukujmy się, to jest dla nas dobre losowanie. Jeżeli zagramy swój dobry tenis, tak jak dzisiaj, to powinno być dobrze. Byliśmy skoncentrowani i nie popełniliśmy żadnych błędów. Z Dołgopołowem udało nam się dość łatwo wygrać w Monachium, a z Istiominem po cięższej walce rok temu w Kuala Lumpur" - powiedział Matkowski.

"Oni grają specyficzny tenis, trochę błyskotliwy. To znaczy albo im idzie bardzo dobrze, albo nic. Oczywiście wolałbym ten drugi wariant jutro, ale myślę, że będzie dobrze" - dodał Fyrstenberg.

O ile Mariusz i Marcin grają ze sobą na stałe od 2003 roku, a od pięciu sezonów utrzymują się w czołówce światowej debli - o tyle Bednarczyk i Kowalczyk pierwszy rok grają na dobre razem i już przebili się do pierwszej setki w rankingu.

"Jak to się zaczęło? Tomek zaproponował mi wspólną grę, bo szukał partnera na stałe i wyszło nam kilka turniejów. Teraz gramy ze sobą bardzo dobrze, dogadujemy się i uzupełniamy na korcie, robimy dobre wyniki. Tomek dużo wniósł do debla, szczególnie doświadczenie, ja dopiero zaczynam, ale już dużo od niego przejąłem" - powiedział Kowalczyk.

"Nie nakładamy na siebie jakiejś presji. Staramy się grać dobrze w tenisa, cieszymy się grą, a wyniki przyjdą same. Poza tym, jak mamy tydzień wolny, to ciężko trenujemy w domu, to wszystko" - dodał Bednarek.