Małysz, choć zdarzało mu się wygrywać pojedyncze konkursy Pucharu Świata w lotach, do mistrzostw świata w tej odmianie skoków nigdy nie miał szczęścia. Nigdy nie udało mu się stanąć na podium takiej imprezy. Ba, Polak ani razu nie zakończył walki o miano najlepszego lotnika w pierwszej dziesiątce! - przypomina "Fakt".
W najbliższych dniach nasz doświadczony reprezentant będzie miał okazję przerwać tą niesprzyjającą serię. W czwartek po południu, podobnie jak trzech innych Polaków (wybranych w ostatniej chwili po treningach z grupy Kamil Stoch, Marcin Bachleda, Piotr Żyła i Stefan Hula) weźmie udział w kwalifikacjach do rywalizacji o medal indywidualny.
Zawody potrwają dwa dni, a o wynikach końcowych zadecyduje suma punktów otrzymanych za cztery skoki. Nasz czterokrotny mistrz świata z normalnych skoczni nie traci nadziei na odniesienie w Niemczech sukcesu. "Wystarczy po prostu skoczyć tak jak potrafię. Nie mogę przestać w siebie wierzyć, bo wtedy nie miałbym po co zjawiać się na skoczni" - mówi Małysz.
I choć w tym sezonie najlepszy skoczek poprzedniej zimy zupełnie się pogubił, nie brakuje argumentów pozwalających podtrzymać oczekiwania jego i kibiców. Wbrew pozorom Małysz jest całkiem niezłym lotnikiem. Wszystkim wątpiącym w jego umiejętności udowodnił to choćby podczas poprzedniego sezonu. W świetnym stylu wygrał trzy konkursy na największej na świecie skoczni w Planicy i zgarnął małą Kryształową Kulę za zwycięstwo w rywalizacji na mamutach. Niejednokrotnie pokazywał, że potrafi zmobilizować się na ważne imprezy, podczas których liczą się też doświadczenie i umiejętność opanowania emocji.
Atutem Polaka zawsze było też dobre przygotowanie do długiego i wyczerpującego sezonu. "On jak mało kto potrafi utrzymywać dobrą formę fizyczną" - mówi "Faktowi" o naszym mistrzu trener Austriaków Alexander Pointner.
Może gdy jego zawodnicy zaczynają narzekać na zmęczenie, triumfator dwóch ostatnich mistrzostw Roar Ljoekelsoey nie może odnaleźć formy, a jego koledzy z reprezentacji Norwegii jak zwykle skupiają się na konkursie drużynowym, my wreszcie doczekamy się tak upragnionego tej zimy sukcesu Adama?