Z odległości 70 metrów, w dwunastu strzałach, uzyskał 116 punktów, o jeden więcej niż reprezentant Korei Południowej Oh Kyo-Moon w 1996 roku w Atlancie.

Wysoki (188 cm), 27-letni zawodnik klubu Strzelec Legnica uważa, że mimo tego sukcesu nie był to jeszcze jego dzień. Po niepowodzeniu cztery lata temu w Atenach, gdzie jeden punkt zadecydował, iż odpadł już na wstępie rywalizacji, do stolicy Chin przyjechał z mocnym postanowieniem rehabilitacji. Jest już w 1/8 finału i w najgorszym przypadku zajmie 16. miejsce -najwyższe w historii indywidualnych startów Polaków w igrzyskach. Dotychczas tym najlepszym był Grzegorz Targoński (Marymont Warszawa) - 22. w Sydney w 2000 roku.

Reklama

W czwartek rywalem Procia w walce o ćwierćfinał będzie Ukrainiec Wiktor Ruban. "Znamy się od dłuższego czasu, ale nie pamiętam, czy już walczyliśmy ze sobą. Zresztą jakie to ma znaczenie? Najważniejsze, że mam uzyskać jeden punkt więcej od niego" - oznajmił legniczanin, który dzień zaczął od pobudki o 6.30.

"Do dzwonku budzika o tej porze mój organizm jest przyzwyczajony, bo kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje, a dziś jeszcze aniołki strzały nosiły" - przyznał absolwent Politechniki Wrocławskiej. Od 2005 roku pracuje - po osiem godzin dziennie - w Dolnośląskiej Fabryce Maszyn Zanam-Legmet,gdzie jest konstruktorem ponad 20-tonowych wozów dostawczych dla potrzeb kopalni miedzi.

W tych zakładach, od 30 lat, pracuje także jego matka, i to jej zawdzięcza, że zainteresował się tą dyscypliną. "Mając 11 lat, robiłem z kolegami na podwórku łuki. Jak był festyn organizowany właśnie przez Zanam-Legmet, na który zabrała mnie mama, to pamiętam, że stałem długo w kolejce, bym mógł strzelać z profesjonalnego sprzętu. Spodobało mi się, no i strzelam do dziś.

To jeszcze jeden przykład, jak w zabawie rodzi się sport, jak z takiego festynu można dojść do wyczynu i startować w igrzyskach olimpijskich" - podkreślił Jacek Proć, kierując te słowa przede wszystkim do nastolatków, którzy się nudzą i nie wiedzą, co robić w życiu.

Niestety, słabiej od Procia w turnieju w Peknie spisał się Piotr Piątek, który po porażce z Japończykiem Ryuichim Moriyą odpadł z turnieju już w pierwszej rundzie. Mecz był bardzo wyrównany, a do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. W niej minimalnie lepszy okazał się Moriya, który decydującą strzałę posłał w sam środek tarczy (Piątek trafił w "dziewiątkę").

W turnieju startuje jeszcze Rafał Dobrowolski.