Rosjanin domaga się zwrotu kosztów poniesionych w czasie przesłuchań oraz wyznaczenia dokładnej daty zakończenia postępowania. Dopiero wtedy gotów jest ponownie podjąć współpracę.
Dodatkowo Dawidienko odmówił również przekazania billingów rozmów telefonicznych swojej małżonki, a także brata-trenera. Zdaniem śledczych mogą one być jednym z kluczowych dowodów w sprawie. Tenisista zasłania się jednak prawem do prywatności. Prawnicy ATP badają czy mogą wymusić na podejrzanym przekazanie dokumentów.
Afera z ustawianiem spotkań przez Dawidienkę wybuchła po tym jak w sierpniu 2007 roku przegrał w drugiej rundzie turnieju w Orange Prokom Open w Sopocie. Na porażkę faworyzowanego Rosjanina w firmach bukmacherskich postawiono wielkie pieniądze.
Dawidienko skreczował z powodu kontuzji nogi. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że chociaż łatwo wygrał pierwszego seta, to w trakcie trwania meczu w firmie Betfair lawinowo rosły zakłady na rzecz rywala i osiągnęły sumę siedmiu milionów dolarów.
Brytyjscy bukmacherzy zareagowali wstrzymaniem wypłat za ten mecz i od razu poinformowali o tym fakcie ATP Tour, które wszczęło natychmiast śledztwo, w którym pomaga wysoki funkcjonariusz brytyjskiej policji Scotland Yard.