"Mam tylko nadzieję, że zespół zacznie też trochę pracować na moją korzyść, ponieważ ostatnie trzy, cztery miesiące chyba trochę przespaliśmy. Zespół próbował pomóc Nickowi. No i trudno... Ten weekend chyba pokazał, że jednak trzeba walczyć. Ja walczyłem, ale niestety... problem w trakcie pit stopu sprawił, że straciłem sporo punktów" - skrytykował zasady obowiązujące od pewnego czasu w BMW Sauber nasz kierowca.

Reklama

W światku Formuły 1, gdzie kierowcy zwykle używają oklepanych formułek (byle tylko, broń Boże, nie urazić sponsorów i szefów teamów!), takie słowa robią wrażenie. Mało który zawodnik decyduje się bez ogródek powiedzieć to, co myśli o niektórych decyzjach zespołu. Frustracja Kubicy jednak nie dziwi, bo od momentu jego pierwszego zwycięstwa w wyścigu, team udzielał mu coraz mniejszego wsparcia. Wygrywając w Kanadzie, Polak zrealizował cel niemieckiego zespołu na ten sezon, lecz po historycznym sukcesie od wyników sportowych bardziej zaczął liczyć się marketing.

BMW na siłę promowało swojego drugiego kierowcę, Niemca Nicka Heidfelda, a Polak był odsuwany na boczny tor. Czarę goryczy przepełniła sytuacja z niedzieli. Przez kłopoty w trakcie tankowania, które trwało ponad 12 sekund (zamiast 7), Kubica stracił szansę na miejsce na podium. Co więcej, zespół zupełnie zlekceważył kolejną wpadkę, przez którą naszemu zawodnikowi uciekają punkty.

"Zespół mechaników miał problem z końcówką paliwową podczas drugiego pit stopu Roberta" - stwierdził tylko w oficjalnym komunikacie Mario Theissen, szef zespołu. Wolał chwalić występ Heidfelda, który dzięki ryzykownej decyzji i karze dla Lewisa Hamiltona ukończył wyścig na 2. miejscu.

Reklama

"Zakładając na dwa okrążenia przed metą opony na mokry tor Nick, jego inżynier oraz nasi stratedzy podjęli właściwą decyzję. Dziewiąte podium zespołu i 6. miejsce Roberta dało nam dziewięć punktów. Na 5 wyścigów przed końcem sezonu zespół ma już 105 punktów, o cztery więcej niż w całym sezonie 2007" - ekscytuje się Theissen.

Wtóruje mu Willy Rampf, dyrektor techniczny. "Ogólnie rzecz biorąc, był to bardzo dobry wynik dla naszego zespołu" - powtarza. Zapomina o tym, że gdyby nie wpadki zespołu, Kubica mógłby walczyć o tytuł mistrza świata.

Dlaczego rozżalony Kubica zdecydował się na taką ostrą wypowiedź? Wytłumaczenia są dwa. Być może dogadał się z innym zespołem i nie zależy mu już nawet na utrzymaniu poprawnych stosunków ze starym teamem. Druga opcja zakłada, że rzeczywiście przedłużył kontrakt z BMW Sauber i teraz walczy o jak najmocniejszą pozycję na przyszły sezon. Niemcy, uniemożliwiając mu zdobywanie punktów i zmniejszając różnicę między nim a Heidfeldem, pozbawiają Roberta argumentów przydatnych przy negocjacji podwyżki. Podobnym straszakiem mogą być też informacje o tym, że warunki umowy z BMW ustalił Hiszpan Fernando Alonso.

Reklama

Dla Niemców Kubica jest mało ważny

Lekceważą jego dobre rady

1. Przed Grand Prix Francji dyrektor techniczny zespołu Willy Rampf nie posłuchał sugestii Roberta Kubicy i zadecydował o zastosowaniu w trakcie kwalifikacji i wyścigu nowego przedniego skrzydła. Mimo że wyniki jazd próbnych były jednoznaczne, Rampf wybrał opinię Nicka Heidfelda, chwalącego zachowanie samochodu ze zmodyfikowanym spojlerem. Spowodowało to gorsze osiągi bolidu. Auta BMW Sauber prowadziło się we Francji fatalnie.

Odsuwają go od testów

2. Uważany za doskonałego testera Kubica coraz mniej uczestniczy w testach bolidu. W ostatnich miesiącach, zamiast rozwijać auto i przygotowywać Roberta do walki o kolejne zwycięstwa, testy poświęcano na rozwiązywanie problemów Heidfelda, który w kwalifikacjach regularnie zbierał baty od naszego kierowcy. Skutek jest taki, że przed ostatnim wyścigiem Kubica otrzymał bolid z zupełnie nietrafionymi ustawieniami, jakby team BMW Sauber po raz pierwszy startował na torze w Belgii.

Partaczą obsługę Roberta w wyścigu

3. W trakcie niedzielnego wyścigu wszystkie pechowe wydarzenia w BMW Sauber dotyczyły Kubicy. Polak nie mógł komunikować się z zespołem i przekazywać swoich uwag inżynierowi, bo szwankowało jego radio. O wiele poważniejsze konsekwencje miała druga wizyta Roberta w boksie. Mechanik obsługujący wąż do tankowania długo nie potrafił podłączyć go do zaworu w baku. Kubica stał w boksie ponad 12 sekund, przez co stracił nie tylko szansę na wyprzedzenie zajmującego 5. miejsce Sebastiena Bourdais, ale wyjechał na tor za dwoma kolejnymi kierowcami.