Wielu kibiców w internecie nazywa pana największym nieudacznikiem ligi. Co pan na to?
Marcin Cabaj: Nie przejmuję się tego typu opiniami, nie czytam forów, na których różni frustraci wypisują bzdury. To nie są obiektywne opinie. Wypisują je pewnie fani Wisły Kraków.
Popełnia pan sporo błędów, dostaje sporo czerwonych kartek - w ostatnich dwóch sezonach było ich aż cztery. Może ma pan za słabą psychikę do gry w ekstraklasie?
Bzdura! Ja nie mam problemów z psychą. Jestem mocną osobowością, zapewniam pana. A że czasem popełnię błąd? Zdarza się każdemu. Gdybym był tak słaby jak niektórzy mówią, to nie utrzymałbym się tyle lat na poziomie pierwszej ligi.
Korzystał pan kiedyś z usług psychologa?
Tak, jakiś czas temu mieliśmy specjalistę w Cracovii. Dobrze wspominam tę współpracę. Mnie w ogóle bardzo interesuje psychologia w sporcie. Przeczytałem wiele książek na ten temat.
Pytanie czy wyciągnął z nich pan wnioski? W niedzielę znów zareagował pan bardzo impulsywnie i "wyciął" Tomasa Pesira poza polem karnym.
W tej sytuacji winny był sędzia (Piotr Siedlecki - przyp. red.), nie ja. Puścił dwumetrowego spalonego, więc wybiegłem, by ratować sytuację. Poza tym nie sfaulowałem rywala, to on zahaczył o mnie. W ogóle to nie rozumiem tej fali krytyki pod moim adresem. Podjąłem odważną decyzję, a teraz przez nią cierpię. Najłatwiej było zostać w bramce, poczekać na strzał rywala i potem powiedzieć, że nie miałem szans. Tymczasem ja zaryzykowałem, by ratować zespół, a teraz robi się ze mnie tego złego. To niesprawiedliwe.
>>>Cracovia ma swój napój energetyczny
Czuje się pan ofiarą nagonki medialnej?
Powiem tak: zespołowi nie idzie, więc szuka się winnych tej sytuacji. A że zawsze najłatwiej jest zarzucić coś bramkarzowi, to dlatego ludzie ze mną jadą.
Moim zdaniem nikt nie krytykuje pana bez przyczyny. Popełnił pan kilka błędów w karierze, dlatego kibice i dziennikarze nie mają do pana zaufania. Nie bez powodu zwrot "puścić Cabaja" oznacza w polskiej piłce tyle co zawalić gola.
Myślałem, że chce pan ze mną merytorycznie rozmawiać, a tymczasem dzwoni pan z jakimiś głupotami i mnie obraża. Nie mam ochoty kontynuować tej rozmowy. Zresztą i tak nie mam już czasu gadać, bo idę na trening. Żegnam.