Długo pan nie mógł zasnąć po meczu z Norwegami?
Mariusz Jurasik: Poszedłem spać chyba o wpół do drugiej w nocy, ale zasnąłem dopiero koło trzeciej. Dobrze, że trener przesunął nam śniadanie na dziesiątą rano i mieliśmy sześć godzin na sen.
Poświętowaliście trochę?
Nawet nie. Wypiliśmy po jednym dużym piwie, pogadaliśmy i poszliśmy spać. Wiemy, po co tu przyjechaliśmy. Na świętowanie jeszcze przyjdzie czas.
>>>Polacy świętowali przy jednym piwku
Pewnie bohaterem wieczoru był Artur Siódmiak?
Jasne. On już miał zresztą tak zwane duszenie pomeczowe. Właściwie to razem ze mną, bo po zakończeniu meczu to ja pierwszy się na niego rzuciłem, a potem poleciała na nas cała ekipa. Jeszcze dziesięć sekund i chyba byśmy się już nie podnieśli spod tej góry ciał, bo dopływ tlenu mieliśmy drastycznie ograniczony.
Czy jest pan zadowolony ze swojego występu? W ostatnich meczach był pan zmiennikiem Patryka Kuchczyńskiego.
Patryk świetnie gra i zasługuje na to, żeby wychodzić w podstawowym składzie. A ja w meczu z Serbią też nieźle zagrałem. Wprawdzie tylko około 20 minut, ale dobre i to. A przeciwko Norwegii? Cóż, wszedłem i grałem to, co najbardziej lubię – indywidualne akcje. Cieszę się zwłaszcza z dwóch bramek rzuconych w trudnych sytuacjach. Na szczęście trafiłem i był powód do radości.
Jak z pańskiej perspektywy wyglądała ta niesamowita ostatnia minuta spotkania z Norwegią?
Ciężko coś powiedzieć. Ja cały czas wierzyłem, że ich dopadniemy. Chociaż wiedziałem, że szansa jest nikła, bo musieliśmy zdobyć trzy bramki w ciągu niecałej półtorej minuty i to bez żadnych strat. Oczywiście, jak już było 15 sekund do końca, to ta wiara była mniejsza. Mnie się wydawało, że remis Norwegom do awansu wystarcza.
Coś pan sobie pomyślał, kiedy Artur Siódmiak przymierzał się do rzutu?
Tak, bo ja poleciałem do kontrataku. Razem z Damianem Wleklakiem byliśmy sami i krzyczałem „Artur, podaj”. Tymczasem patrzę, a on bierze piłkę i rzuca ją do bramki. Pomyślałem „chłopie, co ty robisz!?” Wydawało mi się, że tam stoi bramkarz. Ale patrzę, że bramka pusta, piłka leci i wpada do siatki. Byłem oszołomiony, ale OK, „Siódym” podjął dobrą decyzję. Oczywiście, gdyby podał do mnie albo Damiana, to też byśmy mieli pustą bramkę. Ale wpadło i trzeba się cieszyć.
>>>Tak Chorwaci szykują się na Polaków
Robiło panu różnicę czy zagracie z Chorwacją, czy z Francją?
Zupełnie nie. Chociaż patrząc na ostatnie półrocze, to Chorwacja lepiej nam pasowała niż Francja. Ale tu będzie mecz dwóch równych zespołów i zdecyduje forma dnia. Przez ostatni rok Chorwaci grali trochę słabiej, ale teraz występują u siebie, mają doping kilkunastu tysięcy ludzi. Będzie ciężko.
Jakie są mocne i słabe strony Chorwatów?
Mają mocną obronę 3–2–1 i bardzo szybko wyprowadzają z tego kontratak. To są ich największe atuty. A słabości? Na razie nie wiem, czy takie mają. Ale obejrzymy wideo, znajdziemy je i wykorzystamy.