Polski debel, Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, krok po kroczku wraca do ścisłej światowej czołówki. W Monte Carlo Polacy przegrali po zaciętym trzysetowym pojedynku z bliźniakami Bryanami. W Barcelonie będą mogli się zrewanżować, ale dopiero w finale.

Reklama

"Skeczów w tym roku było ok. 10. Dzioković udający właściciela Playboya Hugh Haffnera (przebrany w szlafrok, w peruce, z makietą wielkiego cygara w ustach) pokazywał, jak zrobić tenis męski ładniejszym dla oka na przykładzie jego "króliczków Playboya" (w tych rolach wystąpili Buphati, Bjorkman, Knowle i Troicki)" - wspomina środową imprezę Mariusz Fyrstenberg.

"Najśmieszniejszy dla mnie był skecz parodiujący Stepanka (znów Dzioković w roli głównej) oraz Fernando Verdasco (parodiował go Andre Sa). Jako że Verdasco jest ulubieńcem damskiej części publiczności, przedstawiono go jako zawodnika nadmiernie dbającego o własny wygląd, spędzającego dużo czasu przed lustrem. Jego trenera grał Rafael Nadal, co chwila przynosząc mu żel do włosów. Śmiechu było co niemiara. Niestety nie mamy żadnych zdjęć (może to i lepiej). W każdym razie jest to jeden z niewielu dni kiedy można się zrelaksować w trochę pośmiać" - dodaje tenisista.

"Dzień później w szatni Ivan Ljubicić opowiedział nam, że sparodiował Marata Safina jako łamacza damskich serc w taki sposób, że ten pół roku się do niego nie odzywał. Trzeba mieć do własnej osoby pewien dystans i nie brać wszystkiego dosłownie" - kończy. Ciekawe, jakie niespodzianki dla tenisistów przygotowali organizatorzy turnieju w Barcelonie, gdzie obok Fyrstenberga i Matkowskiego zagra także Łukasz Kubot, który występuje w parze z Oliverem Marachem.

Reklama