20-latek zaliczył upadek wraz z Joshem Grajczonkiem. Sędzia nie orzekł winy żadnego z zawodników i ogłosił powtórkę biegu w pełnym składzie. Jednak Petersen nie był w stanie wstać o własnych siłach. Przetransportowano go śmigłowcem do szpitala, gdzie lekarze podejrzewali złamanie kręgu lędźwiowego i paraliż - pisze wp.pl.

Reklama

W środę menadżer zawodnika, Matthias Frye, potwierdził przykre informacje. "Ze smutkiem muszę poinformować o stanie zdrowia mojego przyjaciela. Złamaniu uległ pierwszy kręg lędźwiowy i rdzeń kręgowy jest uszkodzony co prowadzi do paraliżu. Zdaniem lekarzy ta diagnoza jest pewna w 99 procentach" - powiedział.

Lekarze dają Petersenowi małe szanse na odzyskanie czucia w nogach. Prawdopodobnie żużlowiec już nigdy nie będzie chodził, jednak sam nie dopuszcza do siebie takiej możliwości. "Nie zamierzam cały czas leżeć. Z powrotem stanę na nogi" - zapowiedział Soenke Petersen swojemu mechanikowi. Miejmy nadzieję, że zawodnik Lotosu dopnie swego i dotrzyma słowa.

"Lekarze mówią, że nie będzie chodził. Najgorsze jest to, że on wciąż marzy o tym, by jeździć" - smuci się prezes Lotosu Maciej Polny.