"Gdyby nawet Venus i Serena występowały tylko w dwóch turniejach w roku, i tak byłyby poza zasięgiem większości tenisistek" - powiedział znany ze swej skromności ojciec Amerykanek Richard Williams. Venus i Serena, choć niekiedy grają na pół gwizdka, pozostają najlepszymi zawodniczkami świata i to one najprawdopodobniej zagrają w finale Wimbledonu. Trudno bowiem wyobrazić sobie, by były w stanie zagrozić im Jelena Dementiewa czy Dinara Safina, które w porównaniu z siostrami o grze na trawie mają blade pojęcie. "Jedyne, czego się obawiam, to braku motywacji" - dodał papa Williams. Przecież nawet bycie najlepszym może w końcu się znudzić.

Reklama

Roger Federer sławą jeszcze się nie znudził i rywalizacja na kortach Wimbledonu wciąż jest dla niego zabawą. Szwajcar pokonał w środę w ćwierćfinale Ivo Karlovicia 6:3, 7:5, 7:6 (3) i po raz 21. awansował do półfinału turnieju wielkoszlemowego, gdzie spotka się z 31-letnim Tommym Haasem. "Wiek to tak naprawdę kolejne cyferki do statystyk" - śmiał się niemiecki tenisista, który czekał 11 lat, by znaleźć się w ostatniej czwórce Wimbledonu. Haas, srebrny medalista z Sydney oraz trzykrotny półfinalista Australian Open, na pewno będzie chciał się zrewanżować Szwajcarowi za porażkę w 4. rundzie w Roland Garros.