Naszym? Lance Armstrong do zawodowstwa wrócił po 3,5-rocznej przerwie, a wszystko po to, by wygrać Wielką Pętlę. Po wielu miesiącach przygotowań teraz otwarcie przyznaje: „Nic nie jest już takie proste, jak to było przed laty”. Niewykluczone, że w pogoni za zwycięstwem będzie musiał dać pierwszeństwo swoim kolegom z ekipy - Alberto Contadorowi czy Leviemu Leipheimerowi.

Reklama

"Wygrywanie nie jest już najważniejsze. Ale zapewniam, że zamierzam dać z siebie wszystko. Czuję się mocny, będę walczył" - zapowiedział kolarz. Tegoroczny tour wystartuje w tym roku w Monte Carlo, trasę piętnastokilometrowej czasówki Armstrong oglądał już w marcu. "Jest ciekawa, bardzo techniczna, z podjazdem zaraz po starcie" - ocenił kolarz, na którego barki spadnie poprowadzenie ekipy do zwycięstwa.

A po puchar ustawiła się cała kolejka kandydatów. Carlos Sastre, ubiegłoroczny triumfator, dwudziestoczteroletni Andy Schleck z Luksemburga i Rosjanin Denis Mienszow, tegoroczny triumfator Giro d’Italia. "Nie obchodzi mnie, co ktoś myśli o mnie. Ja wiem, jak się wygrywa Tour de France, i wiem, że mogę tego dokonać po raz kolejny. I nie ma znaczenia, czy Armstrong jest mocny, czy nie. A Contador? Nic mi do tego" - odgrażał się Sastre.

Armstrong to gwiazda show-biznesu, wśród jego przyjaciół są sławni muzycy, aktorzy, ale i koronowane głowy, jak książę Albert. "On jest Michaelem Jacksonem kolarstwa" - powiedział jeden z ekspertów. Gwiazdą, która do kolarstwa jest w stanie przyciągnąć jeszcze większe tłumy kibiców, a wraz z nimi ogromne pieniądze. Armstrong może także przywrócić chwałę Tour de France, który po fali wpadek dopingowych coraz częściej jest znany pod nazwą Tour de Doping.

Z tourem już pożegnał się definitywnie Holender Thomas Dekker z grupy Silence-Lotto. Powtórne badanie próbki z grudnia 2007 roku dało wynik pozytywny na EPO. Na trasie pojawi się za to Belg Tom Boonen oskarżony o stosowanie kokainy (w piątek francuski sąd arbitrażowy cofnął decyzję organizatorów o zakazie startu w imprezie). Próbka została pobrana poza startami.