Na poprzednim etapie Landis pojechał fatalnie. Stracił koszulkę lidera i wydawało się, że nie będzie się już liczyć w Wielkiej Pętli. Nic bardziej mylnego! Wczoraj jechał jak nowo narodzony. Zdecydował się na samotną ucieczkę i to mu się opłaciło! Przyjechał ponad 7 minut przed liderem, a dodatkowo zarobił 20 sekund za zwycięstwo etapowe i jeszcze 10 sekund za lotne sprinty. W ten sposób awansował z 11 miejsca na trzecie.

Wyścig rozstrzygnie się w sobotniej jeździe na czas. Ale jeśli popatrzy się na formę Landisa i weźmie pod uwagę fakt, że w tym roku jest on najlepszy w czasówkach - można powiedzieć, że nikt mu nie odbierze zwycięstwa. 30 sekund straty jest jak najbardziej do odrobienia...