Brązowy medal na 400 m stylem zmiennym zdobyła pani dzięki rezultatowi 4.40.02. To kolejny rekord Polski. Wie pani, co by dał ten wynik na igrzyskach?

Katarzyna Baranowska
: Miejsce w finale?

Też brązowy medal.


- Nie wierzę! Ale w sumie to za dwa lata są igrzyska, więc poczekam.

Za rok są mistrzostwa świata i z takim wynikiem też zdobyłaby pani rok temu medal. Te ostrożne zapowiedzi przed zawodami w Budapeszcie to była kokieteria?


- Wolałam nie zapeszać. Szykowałam się tu na walkę o podium i zrealizowałam plan. Mam jeszcze przed sobą start na dystansie połowę kroacute;tszym i udział w sztafecie, więc nie mogę spoczywać na laurach.

Za sobą ma pani maturę w tym roku. Co było bardziej stresujące, start w Budapeszcie czy egzamin dojrzałości?


- Podobna trema zjadała mnie przed egzaminem z języka angielskiego, ale satysfakcję mam nieporoacute;wnywalnie większą z dzisiejszego występu.

Ocenionego przez pani trenera Mirosława Drozda na 3 z plusem.


- On zawsze moacute;wi, że coś można zrobić lepiej. Wiem, że można było uniknąć kilku błędoacute;w.

Przy nawrocie i mocniejszego finiszu?


- Na ostatnich metrach modliłam się w duszy, żeby to ściana przypłynęła do mnie. Czułam, że tracę siły, ale wiedziałam też, że nie mogę odpuścić, nie mogę oddać brązowego medalu. On był moacute;j już od rana, bo do finału weszłam z trzecim czasem. Obroniłam pozycję, choć jak trener to przeczyta, to pewnie zmyje mi głowę za to, że zamiast bronić, powinnam atakować złoty medal, ale Włoszka Alessia Filippi jest na razie poza moim zasięgiem.