Pierwszy set to spacerek Polaków, którzy dzięki serwisom Grzegorza Szymańskiego nie dali nawet szans Japończykom. W drugim pojedynku gospodarze zaczęli podnosić głowy, jednak nasi wygrali go 30 - 28. I wtedy się zaczął koszmar.

Nasi uznali, że, prowadząc 2-0 zwycięstwo mają w kieszeni i odpuścili. A Japończycy walczyli do końca. Wygrali set 25-21. Polacy, jak zwykle wpadli w dołek psychiczny. W czwartym secie byli cieniem dla gospodarzy, którzy nabrali wiatru w żagle. Nasi nie potrafili blokować, czy zagrywać. Nic dziwnego, że siatkarze Kraju Kwitnącej Wiśni rozgromili nas aż 25 - 18.

Wydawało się, że to już koniec. Ostatni set, tie-brek toczył się pod dyktando Japończyków. Wygrywali już 5-1, gdy nagle Polacy odzyskali wiarę w zwycięstwo i zagrali porywająco. Odrobili straty i zwyciężyli.