Zdaniem Słomińskiego zawody w Budapeszcie były bardzo udane.Trener był bardzo zadowolony z występu swoich zawodników. Zwłaszcza Otylii Jędrzejczak. "Popłynęła swoje. Znowu imponowała rozwagą. Gdyby trzy miesiące temu ktoś mnie zapytał, jak będą w Budapeszcie wyglądały finały Otylii, to nie potrafiłbym odpowiedzieć" - powiedział Słomiński.

Okazało się, że w sobotę do polskiej ekipy i samej Jędrzejczak pretensje miała komisja antydopingowa. Chodziło o to, że Otylia poszła do toalety między wyścigami. "Teoretycznie powinna załatwić się do próbówki, a przez cały czas powinien przy niej być człowiek, który pilnuje ją od wyjścia z wody. Ale ta kobieta się gdzieś zagubiła, Otylia musiała się przygotować do następnego startu i nie miała czasu szukać członków komisji antydopingowej. Ale wyjaśniliśmy wszystko FINA, przepisy dopuszczają taką możliwość. Otylia po drugim wyścigu przeszła wszystkie testy i wszystko jest w porządku" - tłumaczył szkoleniowiec.

Przed mistrzostwami trener zapowiadał, że realna liczba medali dla polskiej reprezentacji w ME to siedem-dziesięć krążków. "W przypadku kilku konkurencji mamy niedosyt, musimy się zastanowić co poszło nie tak. To są na przykład żabkarki i grzbieciści. Trzeba szukać przyczyn dlatego paru zawodników nie poprawiło wyników z mistrzostw Polski, nie popłynęło życiówek" - stwierdził trener.

Życiówki nie zrobił chociażby Paweł Korzeniowski, a zapowiadał atak na rekord świata. "Wolałbym, żeby on bardziej poświęcił się treningowi i przygotowaniu niż mówieniu o biciu rekordów świata, to wtedy będziemy spokojni. W jego przypadku chyba lepiej skoncentrować się na 200 metrów delfinem i mieć pewność sukcesów niż rozmienić się na drobne. Może przyjdzie czas na 400 metrów kraulem, ale jeśli tak, to sprawa przyszłości" - zakończył Słomiński.