Kubica jako pierwszy, pewnym krokiem, wszedł na specjalną platformę. Stojąc na podium ukłonił się widzom, a wielotysięczna publiczność zgotowała mu owację. Michael Schumacher wyciągnął rękę do stojącego obok Polaka i poklepał go po plecach. Jakby chciał powiedzieć: "Odchodzę, teraz czas na ciebie". Chwilę póżniej Kubica zlał "Schumiego"... szampanem. Nie miał skrupułów zrobić to siedmiokrotnemu mistrzowi świata, który oficjalnie ogłosił, że po tym sezonie kończy karierę. Potem Polak udzielał wywiadów dziennikarzom z całego świata i rozdawał mnóstwo autografów. Wprawdzie wszyscy obcokrajowcy mówią o nim "Kubika", ale jeszcze parę takich występów, jak ten na Monzy, i nauczą się prawidłowej wymowy nazwiska.

Od rana dziesiątki tysięcy kibiców udawały się w kierunku Monzy, jednego z najsłynniejszych torów, pięknie położonego w środku ogromnego parku. Wśród nich sporo Polaków. Pewnie niewielu wierzyło, że za kilka godzin będą oglądać Kubicę na trzecim stopniu podium. Nawet Robert o tym nie myślał, choć startował z szóstego pola.

W Polaka wierzył szef teamu BMW Sauber, Mario Theissen, który powiedział mu przed startem, że spodziewa się go na podium. "Myślałem, że żartuje" - śmiał się potem Kubica. Polak jechał fantastycznie od początku. Tym razem BMW dobrze przygotował bolid. A Polak był bezbłędny. "Felipe i Fernado przez prawie przez cały czas mnie atakowali, ale nie zrobiłem błędu. Jestem szczęśliwy, bo przed paroma tygodniami nie marzyłem, że w tym sezonie wystartuję w wyścigu, a teraz stoję na podium" - cieszył się Robert.