Polacy robili, co mogli, ale było widać, że są słabsi od utytułowanych rywali. W trwającym ponad dwie godziny spotkaniu Fyrstenberg i Matkowski wygrali tylko drugiego seta. I to minimalnie, po morderczej walce o każdy punkt. Pierwsza i trzecia partia to już popis skutecznej gry rywali. Santoro i Zimonjić nie wyglądali nawet na zmęczonych po zejściu z kortu. A z Polaków pot lał się strumieniami.

Wygląda na to, że nasz debel nie zawojuje Masters Cup. I jeśli nie wygrają kolejnego meczu, to szybko wrócą do domu. A nie będzie łatwo, bo wśród ośmiu najlepszych par w rankingu ATP nie ma łatwych przeciwników.