Przed mistrzostwami Europy mówiła pani, że nie wie, na co ją stać.
Nawet nie wiecie, jak się cieszę z tego, co dokonałam! Naprawdę nie robiłam nikogo w balona, mówiąc, że nie wiem, co w Helsinkach osiągnę. Marzyłam o zwycięstwie w delfinie i dobrym starcie kraulem, ale rekordy? Sama jestem nimi zaskoczona.

Po fenomenalnym starcie w niedzielnych eliminacjach na 200 m stylem dowolnym i rekordzie Polski, miała pani apetyt na drugi rekord Europy, tym razem kraulem?

No pewnie. I walczyłam o niego. Ja czasem mówię, że płynęłam szybko, ale nie wystarczająco szybko. No i to święta prawda. Popchanka zawsze miała na krótkim basenie lepsze czasy ode mnie i to ona była faworytką, a jednak chciałam z nią wygrać. Pragnęłam tego rekordu. I pobiłam go! Bo mój czas jest lepszy od wyniku, który otwierał listę przed południem. To taki mój, osobisty triumf. Niestety, trzy setne sekundy wcześniej brzegu basenu dotknęła Francuzka.

Ale powiedziała pani, że czuje niedosyt?
Jasne. Ja zawsze chcę wszystko robić jak najlepiej. Nie mam jednak do siebie cienia pretensji za niedzielny srebrny medal. No może odrobinkę.

Nie lubiła pani startować na krótkim basenie.
Nadal za nim nie przepadam, ale wiem, że jeśli mam wygrać igrzyska w Pekinie to muszę robić jeszcze lepiej niemal wszystko. Teraz poprawiłam nawrót, start. Mentalnie czuję się mocniejsza.

Czuje pani się tak mocna, by walczyć o odzyskanie rekordu świata na 200 m motylkiem odebranego przez Australijkę Jessicah Schipper?

Mentalnie to ja jestem nastawiona na walkę z Schipper. Obie chcemy zdobyć w Australii złoty medal mistrzostw świata. Jedna musi przegrać i zrobię wszystko, żebym to nie była ja. Ale Australia to nie jest cel numer 1.

A co nim jest?
Igrzyska w Pekinie. Im teraz podporządkowałam całe moje życie.