Na warszawskim Targówku wszyscy znają pana Zygmunta. "Kiedy kupuję gazetę, kioskarz pyta, jak tam Grzesiek zagrał. Sąsiedzi też śledzą jego występy. A jak jest jakiś mecz w telewizji, to telefon grzeje się do czerwoności. Jak nasi dalej będą tak grać, to chyba wybuchnie" - śmieje się Zygmunt Tkaczyk.
Na wyjazd do Niemiec, aby oglądać syna na żywo, panu Zygmuntowi nie pozwalają obowiązki w fabryce samochodów na Żeraniu. Ale razem z żoną zapewniają, że nie opuszczą żadnego meczu Polaków w telewizji.
"Chociaż ja to się za bardzo denerwuję. Oni się tam tak strasznie zderzają na boisku" - mówi Maria Tkaczyk. Mama najlepszego zawodnika niemieckiego SC Magdeburg nie ukrywa, że kiedy przed meczem grają Mazurka Dąbrowskiego i pokazują jej syna, nie jest w stanie powstrzymać łez wzruszenia.
W drugiej rundzie Polacy zmierzą się z Tunezją, Słowenią, Francją i Islandią. "Awans do drugiej rundy to pierwszy krok. Nie zamierzamy się zatrzymywać" - zapowiada Grzegorz Tkaczyk. On i jego koledzy twierdzą, że naszą drużynę stać na wszystko. Nawet na medal.
"Kiedy ostatnio rozmawiałem z Grześkiem, to powiedziałem, że chciałbym jego i innych chłopaków powitać, jak witano na Okęciu siatkarzy. Obiecał, że zrobi wszystko, żeby dać mi powód do takiej radości" - mówi "Faktowi" Zygmunt Tkaczyk.
Grzegorz Tkaczyk będzie bohaterem mistrzostw świata w piłce ręcznej. A przynajmniej takie jest marzenie jego rodziców, Zygmunta i Marii. Państwo Tkaczykowie są dumni, że ich syn jest liderem reprezentacji Polski szczypiornistów, która z kompletem zwycięstw awansowała do drugiej rundy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama