Na mistrzostwach świata w Niemczech Bielecki sieje prawdziwy popłoch w szeregach rywali. Zazwyczaj stara się go zatrzymać kilku przeciwników na raz, ale rzadko im się to udaje. Rozgrywający SC Magdeburg ma m.in. swój wielki udział w awansie polskiej ekipy do półfinału niemieckiej imprezy. To jego gol w końcówce meczu z Rosjanami przesądził o naszym zwycięstwie.

"Kiedy dostałem piłkę i wyskakiwałem do rzutu, myślałem tylko o tym, żeby mocno i precyzyjnie trafić do siatki. W takich momentach nie czuje się nerwów. Trzeba się skupić na robocie" - twierdzi reprezentant Polski. Kiedyś zmierzono Bieleckiemu z jaką prędkością leci wyrzucona przez niego piłka. "Nie pamiętam dokładnie, ale to na pewno było ponad 120 kilometrów na godzinę" - mówi zawodnik.

Dzięki swojemu wzrostowi i długiemu ramieniu rozgrywający reprezentacji może strzelać gole z bardzo daleka, nawet z 12 metrów. Najbardziej widowiskowe są rzuty, po których piłka ląduje w górnym rogu bramki. "Na szczęście nigdy nie zdarzyło mi się nikogo trafić w głowę. To, w które miejsce trafiam zależy od mojej pozycji, ustawienia obrony, bramkarza i jego preferencji. Czasem wiem na przykład, że dany zawodnik nie lubi rzutów w okolice głowy, inny może słabej bronić dołu bramki itd." - tłumaczy "Faktowi" tajniki swojej skuteczności polski snajper.

W dzisiejszym półfinale z Danią wychowanek Wisły Sandomierz ponownie zamierza dokonać "bombardowania" przy użyciu swojej ręcznej wyrzutni pocisków. Tradycyjnie może liczyć na wsparcie całej polskiej drugiej linii, która dysponuje również dużą siłą ognia. Grzegorz Tkaczyk i Marcin Lijewski może nie rzucają aż tak mocno, jak ich kolega, za to bardzo precyzyjnie i biada drużynie, która zlekceważy ich strzeleckie umiejętności.

"Mamy superdrużynę, jesteśmy znakomicie przygotowani do turnieju i czekamy na Duńczyków. Chcemy wygrać ten mecz i zagrać w finale w Kolonii przed 20-tysięczną publicznością" - mówi Grzegorz Tkaczyk. W ciągu ostatnich 5 lat Polacy grali z Duńczykami aż dziesięć razy. "Znamy świetnie ich, a oni nas. Nikt się tu nikogo nie przestraszy. Na tym poziomie to niemożliwe" - twierdzi Bielecki.
Wojciech Osiński