Trener Bogdan Wenta nie chce zbytnio fatygować swoich podopiecznych przed ważnym meczem. Dlatego też z Hamburga nie polecieli do Kolonii samolotem, ale pojechali autokarem. Zaraz po zajęciu miejsc, większość piłkarzy posnęła ze zmęczenia. 400 kilometrów, to sporo jak na jazdę autokarem, ale wyprawa samolotem - jak twierdzi lekarz reprezentacji - byłaby bardziej uciążliwa i mogłaby zagrozić ich zdrowiu. Kilku zawodników wciąż narzeka na drobne urazy i przeziębienie.

Reklama

"Oczywiście, samolotem bylibyśmy na miejscu szybciej. Ale jakim kosztem - częste przesiadki, różnice temperatur, przeciągi. Tego tylko brakowało, żeby zawodnicy znowu zaczęli chorować. Za dużo energii i wysiłku kosztowało nas przywrócenie ich do stanu używalności, żeby to teraz stracić. A przed nami przecież jest finał mistrzostw świata" - tłumaczy doktor kadry, Maciej Nowak.

Do zdrowia ciągle nie może dojść Damian Wleklak. "Jak się obudziłem w piątek rano, to moja pierwsza myśl była <czy czuję się lepiej>. Niestety, poprawy nie dostrzegłem. Jest nawet trochę gorzej" - mówi, wycierając nos, rozgrywający Wisły Płock. Wleklak z hotelu do autokaru przechodził opatulony w dwie bluzy, kurtkę, czapkę i kaptur. Wyglądał jakby szykował się nie do podróży autobusem, a co najmniej na wyprawę polarną. Ale piłkarz wierzy, że do niedzieli się wykuruje.