Jaka była pana pierwsza myśl, gdy obudził się pan dzień po półfinałowym meczu z Danią?
Zastanawiałem się, czy naprawdę jestem w finale mistrzostw świata, czy to był może tylko sen. Wczoraj to jeszcze do mnie nie docierało. Dzisiaj powoli się z tym oswajam.

Czy to jest już srebrny medal, czy dopiero srebrny?
Jasne, że dopiero. Jeszcze możemy wygrać z Niemcami. Mamy na to szansę. I zrobimy to.

Mieliśmy niepokojące wieści o panu przed spotkaniem z Danią?

Przez całą środę i w czwartek do obiadu leżałem w łóżku. Dopadło mnie przeziębienie. Martwiłem się i wkurzałem na przemian. Traciłem wiarę, że dojdę do siebie. Bałem się, że znowu mogę mieć zapalenie płuc, które wyeliminowało mnie z Euro 2006. Kaszel był identyczny, jak wtedy. Nasz lekarz Maciej Nowak okazał się cudotwórcą.

Po chorobie nie czuł się pan osłabiony?
W drugiej połowie pierwszej dogrywki zaczęło mi brakować sił. Ale potem, o dziwo, znowu było dobrze. Byłem sam zaskoczony, że mam tyle siły.

Pod koniec pierwszej dogrywki z Danią nie trafił pan w bramkę.
Nie wiedziałem, ile czasu zostało do końca, myślałem, że to ostatnia sekunda. Złapałem piłkę i rzuciłem byle szybciej. Gdybym wiedział, że mam jeszcze ze dwie sekundy, to wcisnąłbym się na 6. metr. Potem żałowałem, bo mogło być po zawodach.

Czy półfinał był dla was najtrudniejszym meczem?
Byłem dziwnie spokojny, że ten mecz wygramy. Przez cały mecz. Po prostu byliśmy od nich lepsi. A najtrudniejszy był dla mnie mecz z Rosjanami.

Co pan czuł kiedy Tomasz Tłuczyński rzucał karne w ważnych momentach?
Modliłem się za niego. Wielkie brawa dla Tomka, że zachował stalowe nerwy i trafiał te karne. W poprzednich meczach bramkarze bronili jego rzuty i wydawało się, że stracił pewność siebie.

Nie podłamało pana, gdy po kwadransie zszedł z boiska Sławomir Szmal?
Taki jest sport. Wiadomo było, że Sławek nie da rady w każdym meczu bronić doskonale. Ale nie spodziewałem się, że Adam Weiner tak wspaniale go zastąpi. Tak powinno być w reprezentacji.

Dlaczego w meczu z Duńczykami tak mało graliście ze skrzydłowymi?
To jest wina rozgrywających, czyli też moja, że wszystkie ataki kierowaliśmy do środka. Tak bywa w ferworze walki, że zapomina się o taktyce, o rozciągnięciu gry.

Jak zespół radzi sobie z wrogim nastawieniem publiczności?
Pokazaliśmy już w meczu z Niemcami, że to nam nie przeszkadza. Jesteśmy odporni na gwizdy i buczenie. Twierdzę, że to warunki sprzyjające. Mobilizują nas bardziej.

Zaplanowaliście już z drużyną jak będziecie świętować?
Jeszcze o tym nie myślimy. Przed nami jeszcze jeden mecz i zamierzamy go
wygrać.

Jak to się stało, że w dość krótkim czasie udało się stworzyć taki zespół?
To zasługa trenera Wenty, który postawił na odpowiednich ludzi. Myślę, że wszyscy, którzy tu są, sprawdzili się. Jedynie Zbyszek Kwiatkowski nie dostał jeszcze szansy, ale to jest młody zawodnik.

Co Wenta ma takiego w sobie, że go tak wszyscy uwielbiacie?

To człowiek głodny sukcesu i to od niego aż promieniuje. Zaraża motywacją i energią. Wytworzyła się między nami silna więź. Zespół poszedłby za nim w ogień, ale on za nas dałby się pokrajać. Ufamy mu, bo on zaufał nam. Dlatego jest super.




































Reklama

Czy tworzycie już hermetyczną grupę, do której trudno będzie wejść nowym zawodnikom?
Bardzo się ze sobą zżyliśmy. Ale jesteśmy profesjonalistami. Będziemy otwarci na nowych, bo oni są po to, żeby pomóc. Ale teraz każdy będzie musiał pokazać, że daje z siebie wszystko. Nie ma mowy o lekcewaeniu gry, czy gwiazdorstwie. Każdy musi zostawić na boisku serce i duszę.

W niedzielę finał z Niemcami. Czujecie psychologiczną przewagę po zwycięstwie w grupie?

Ten mecz będzie zupełnie inny. Niemcy grają teraz dużo lepiej, przede wszystkim w obronie. Nie może być mowy o przewadze psychologicznej. Jedyne co może nam pomóc to presja jaka będzie ciążyła na gospodarzach turnieju. Ona może im zaszkodzić.

Czy Polska jest teraz też lepsza niż sześć meczów temu?
Tak, chyba pokazaliśmy to w serii kolejnych zwycięstw. Przede wszystkim zdobyliśmy doświadczenie.

Czy przez dwa dni zdołacie odbudować się fizycznie?
Nasz lekarz udowodnił, że jest fachowcem najwyższej klasy. Na pewno na finał wszyscy będziemy w pełni sił. Zresztą Niemcy też są mocno poobijani i mają swoje problemy.

Jak ten mecz będzie wyglądać?
Na pewno będzie straszną bitwą. Nie będzie ładny mecz, ale emocji w nim nie zabraknie.