Kim jest Łukasz Nowak?
"Urodziłem się w 1988 roku w Poznaniu, ale mieszkałem w oddalonych o 40 km Skokach, malowniczym miasteczku. Tam chodziłem do podstawówki i gimnazjum. Później był świetnie spędzony czas w liceum w Wągrowcu, a obecnie studiuję na poznańskiej AWF.
Do maszerowania zachęcił mnie tata - Wiesław, chociaż był pasjonatem innej konkurencji. Biegał, i to nawet maratony. Gdy byłem w drugiej gimnazjalnej, trafiłem na ogólnopolski test "Sprawna klasa". Jedną z konkurencji był chód sportowy, wygrałem wśród chłopaków z klasy i tak to się zaczęło.
Później były pierwsze zawody, pierwsze sukcesy i porażki, które bolały, ale spotkałem na swojej drodze trenera Krzysztofa Kisiela i dzięki niemu jestem tu, w Barcelonie. Trenera traktuję jak drugiego ojca. Mogę o wszystkim z nim rozmawiać. Mam też wielu przyjaciół chodziarzy, czuję jakby to była moja rodzina.
Bardzo mnie wspiera mama - Irena oraz młodsze rodzeństwo: brat Mateusz i siostra Magda - dziękuję im za wszystko, szczególnie rodzicom, którzy są moimi sponsorami. A wydatki mają spore i nie jest im łatwo. W ciągu roku zużywam na przykład siedem-osiem par obuwia po kilkaset złotych. Brat również chodzi i jemu też pomagają. Co ciekawe jest lepszy ode mnie, gdy ja byłem w jego wieku. Mam nadzieję iż przyjdzie czas, że będziemy startować razem w igrzyskach olimpijskich.
W 20. mistrzostwach Europy byłem najmłodszym zawodnikiem w stawce chodziarzy na 50 km; niektórzy mogliby być moimi ojcami, bo mają po 42-43 lata. Najlepsze wyniki na 50 km uzyskuje się zazwyczaj po 30. roku życia. Trzeba wypracować technikę, dojść do tego ciężką i długą pracą. Tym większy jest dla mnie sukces w Barcelonie, że w wieku niespełna 22 lat znalazłem się w światowej czołówce, bo tak naprawdę to w tej konkurencji liczy się tylko Europa.
Pierwszy raz 50 km przeszedłem w październiku zeszłego roku w austriackim Hollenburgu w czasie 3:58.57, drugi raz w marcu w słowackich Dudińcach, gdzie wynikiem 3:50.30 pobiłem młodzieżowy rekord Polski Romana Magdziarczyka, no i teraz w 3:51.31. Pięćdziesiątka jest masakrycznym dystansem, wyciąga z człowieka wszystkie siły. Nawet jak się nie da z siebie wszystkiego, to kilometry wymuszą ostatnie resztki sił.
Moim problemem jest wzrost, 194 cm. Mógłbym grać w koszykówkę, albo skakać wzwyż, ale nie jestem zbyt skoczny. Ciężko jest mi naśladować płynną i lekką technikę innych chodziarzy. Póki co jestem sztywny w biodrach. No, ale jakbym był idealny to nie byłoby czego poprawiać.
Następnym celem są przyszyłoroczne mistrzostwa świata w Korei Południowej, a potem igrzyska olimpijskie w Londynie. W wolnym czasie, którego mi wciąż brakuje, lubię wędkować. Największa złowiona ryba? Szczupaki po 2-3 kilogramy i trochę karpii" - pochwalił się Łukasz Nowak.