Decyzja zapadła podczas kongresu BWF w chińskim Qingdao, gdzie rozgrywane były mistrzostwa świata drużyn mieszanych o Puchar Sudirmana (zwyciężyli Chińczycy, a Polacy zajęli 19. miejsce).

Reklama

Wiele badmintonistek podniosło larum na wieść o "ubraniowej" nowince. Sprzeciwiło się pomysłowi, oskarżając nawet pomysłodawców o seksizm. Łagodniejsze argumenty były takie, że nowe stroje są niewygodne na korcie, bowiem utrudniają poruszanie się po nim. Z kolei federacja miała nadzieję, że panie w spódniczkach uatrakcyjnią dyscyplinę, przyciągną kibiców i sponsorów.

Przepis, który najwięcej przeciwniczek miał m.in. w Chinach, Indonezji oraz Indiach i Danii, pozwalał jednak zakładać spodenki pod spodem.

"Możemy grać w spódnicach, ale to nie powinno być obowiązkiem" - mówiła kilka tygodni temu ćwierćfinalistka igrzysk olimpijskich w Pekinie Saina Nehwal z Indii. A z kolei mistrzyni olimpijska w deblu Chinka Yu Yang twierdziła: "Kiedy zakładam spódniczkę, nie wiem jak mam grać".

Zawodniczki w takich strojach grają na kortach tenisowych, ale pojawiają się również (choć nie jest to obowiązkowe) przy pingpongowych stołach.