W sztabie szkoleniowym reprezentacji Polski nikt nawet specjalnie nie ukrywa, że ci, którzy dostali powołania na mecz z USA, w zdecydowanej większości pojadą na finały Euro 2008. Wśród bramkarzy pewniakami do wyjazdu do Austrii są Artur Boruc, Tomasz Kuszczak i Łukasz Fabiański. Trudno sobie w tej sytuacji wyobrazić, żeby któregoś z nich zabrakło na liście piłkarzy, którą Beenhakker poda przed majowym zgrupowaniem w Niemczach. A to oznacza, że dla bohatera meczów eliminacyjnych z Portugalią, Serbią i Kazachstanem zabraknie na niej miejsca.

Reklama

"Nie zaprzątam sobie głowy tym, czy pojadę na finały mistrzostw Europy, czy też nie. To kwestia, którą za jakieś dwa miesiące będzie musiał rozstrzygnąć Leo Beenhakker. Ja będę starał się cały czas robić swoje i bronić jak najlepiej w lidze. A w maju się wszyscy przekonamy, kogo ostatecznie wybierze selekcjoner do kadry na Euro 2008" - mówi Kowalewski, który ciągle jeszcze ma nadzieję, że jego szanse na wyjazd nie zostały do końca przekreślone.

Trudno się dziwić, bo przecież "Gibon" zrobił bardzo wiele, żeby do końca liczyć się w walce o przepustkę do kadry na Euro 2008. Doskonale zdawał sobie sprawę, że siedząc na ławce rezerwowych Spartaka Moskwa nie ma szans na udział w turnieju w Austrii i Szwajcarii. Żeby regularnie grać, wrócił zimą do polskiej ekstraklasy, co wiązało się z obniżką zarobków. "Poziom sportowy? No cóż, w lidze rosyjskiej gra jest szybsza niż w naszej pierwszej lidze" - przyznaje Kowalewski.

Ale "Gibon" nie żałuje swojej decyzji o powrocie do Polski. "Nasza liga jest bardzo zróżnicowana. Inaczej się czujesz, kiedy grasz mecz w Wodzisławiu, na który przychodzi 2500 ludzi, a inaczej w Krakowie, gdzie na trybunach jest 15 000 kibiców" - podkreśla Kowalewski.

Reklama