Błaszczykowski od samego początku nie odstawiał nogi. Już w pierwszych sekundach dostał upomnienie od sędziego za faul. Od tego momentu musiał mieć się na baczności, bo wiedział, że arbiter ma go na oku. Udawało mu się to do 89. minuty, kiedy Polak dostał żółtą kartkę. Minutę później cieszył się z wyrównującego gola Mladena Petricia, dzięki któremu doszło do dogrywki.
W doliczonym czasie gry znowu jednak dał o sobie znać Toni, który tuż przed końcem pierwszej połowy strzelił drugiego gola. Borussia rzuciła się do szaleńczego ataku, chcąc wyrównać i doprowadzić do rzutów karnych. Niestety, od 109. minuty musiała grać w osłabieniu, bo drugą żółtą kartkę i w efekcie czerwoną zobaczył Błaszczykowski. "Pierwsza kartka była jak najbardziej słuszna, nie ma o czym dyskutować. Ale druga to ewidentny błąd sędziego. To żenujące, że na takim poziomie jak finał Pucharu Niemiec arbiter popełnia takie gafy" - tłumaczył po meczu rozżalony reprezentant Polski.
Mimo porażki Borussia zagra w Pucharze UEFA, bo Bayern pewnie zmierza po tytuł mistrza Niemiec i w następnym sezonie zagra w Lidze Mistrzów. "Na pewno żałujemy porażki, ale najważniejsze, że dzięki temu, iż doszliśmy do finału, zagramy w europejskich pucharach w przyszłym sezonie" - przyznaje Kuba.