Jak pisze "Fakt", Działacze Polonii Warszawa chcą za wszelką cenę pozbyć się Piechny. Tyle tylko, że w ten sposób, żeby nie płacić mu żadnego odszkodowania za wcześniejsze rozwiązanie umowy. Pretekstem do zerwania kontraktu z byłym reprezentantem Polski ma być rzekome rasistowskie zachowanie w stosunku do czarnoskórego piłkarza Czarnych Koszul Braina Obema.

Reklama

"Polonia ma zastrzeżenia co do zachowania Piechny. Szczegóły ujawnimy w odpowiednim czasie" - oświadcza prezes warszawskiego klubu Jerzy Klockowski. "To śmieszne! Jaki rasizm? Pan Klockowski nie wie, jak ze mną rozwiązać kontrakt, to wymyślił taką bzdurę. Te oskarżenia są kompletnie wyssane z palca" - śmieje się Piechna, który z Polonią ma ważny kontrakt jeszcze przez dwa lata.

"Zaproponowałem, żebyśmy się rozstali jak dorośli ludzie.Klub zapłaciłby mi za dwa, trzy miesiące z góry i rozwiązalibyśmy umowę polubownie. Ale zamiast tego usłyszałem, że jestem rasistą. A ja mam całą całą drużynę jako świadków, że coś takiego nigdy nie miało nigdy miejsca. Jak im zabrakło argumentów, to wyciągnęli sprawę mojego zatargu z Dicksonem Choto. Tylko co to ma do rzeczy? Przecież to było na boisku, w ferworze walki, wtedy łatwo powiedzieć kilka słów za dużo" - opowiada "Kiełbasa".

Piechna jest zawieszony w prawach zawodnika i nie może trenować z resztą zespołu. Ale po całej tej historii jest zdeterminowany, żeby odzyskać należne mu pieniądze.

"Prawda jest taka, że Polonia od maja nie zapłaciła piłkarzom ani grosza. To niepoważny klub z działaczami, którzy w ogóle nie powinni funkcjonować w polskim futbolu. Złożyli wniosek do Wydziału Dyscypliny i co? Ja się stawiłem, a oni po prostu nie przyszli na posiedzenie" - mówi Piechna.

Tak czy inaczej przygoda byłego napastnika Korony Kielce, Torpedo Moskwa i Widzewa Łódź z Polonią dobiega końca. "Co dalej? Spokojnie, ja sobie poradzę. Siedzę na razie w domu, trenuje indywidualnie i czekam na werdykt Wydziału Dyscypliny" - kończy "Kiełbasa".