Na trybuny stadionu w Zabrzu, gdzie miejscowy Górnik zagrał sparing z innym pierwszoligowcem Śląskiem Wrocław przyszło prawie sześć tysięcy kibiców. Podobnie było w innych miastach, gdzie fani, nie zważając na decyzję o odwołaniu pierwszej kolejki ligowej, licznie stawili się na stadionach, żeby oglądać swoje ulubione drużyny w akcji. A po towarzyskich meczach, mogli posłuchać, co piłkarze i trenerzy ich zespołów myślą o tych, przez których rozgrywki są w zawieszeniu.
"Czuję bezsilność. Mógłbym krzyczeć, tylko po co? Czy ktoś by mnie usłyszał? Jesteśmy podwójnie stratni. Raz stracił każdy zespół ligi, a my drugi raz, bo Wisła jest w szczególnej sytuacji. Przygotowujemy sie przecież do meczu z Beitarem Jerozolima. Chcieliśmy sprawdzić naszą formę w normalnym ligowym meczu. No to sprawdzimy, ale w meczu z naszą Młodą Wisłą, a to jednak nie to samo" - tłumaczył obrońca Wisły Kraków Marcin Baszczyński.
"Tyle lat gram w ekstraklasie i już nie wiem, co mam o tym wszystkim sądzić. Śmiać się czy płakać? Może ktoś się wreszcie zdenerwuje, walnie pięścią w stół i zawiesi te rozgrywki? I powiem więcej: najprędzej ten porządek mogłaby wprowadzić UEFA" - dodawał wściekły piłkarz „Białej Gwiazdy”.
Skoro PZPN nie radzi sobie z naszym futbolem ligowym, to po co komu taka instytucja? Kluby, piłkarze, trenerzy i kibice pokazali w weekend, że świetnie sobie radzą bez działaczy PZPN.