Radwańska, uznawana za najlepszą polską tenisistkę w historii, w listopadzie 2018 roku ogłosiła zakończenie kariery. Wygrała 20 turniejów WTA, m.in. kończący sezon WTA Finals w 2015 roku.
W lipcu 2012 awansowała na najwyższe w karierze drugie miejsce w światowym rankingu.
Tenisiści marzą jednak przede wszystkim o triumfie w Wielkim Szlemie. Pochodzącej z Krakowa zawodniczce nigdy to się nie udało. Najbliżej była w 2012 roku, gdy dotarła do finału Wimbledonu. Na londyńskiej trawie w 2013 i 2015 roku zatrzymała się rundę wcześniej.
Dwukrotnie - w 2014 i 2016 roku - dotarła do półfinału w Australian Open. Raz awansowała do ćwierćfinału French Open, a w US Open najdalej była w 1/8 finału.
Wydawało się, że skoro tak znakomita zawodniczka nie wygrała imprezy wielkoszlemowej, to polski tenis długo poczeka na kolejną szansę. Tymczasem u schyłku kariery Radwańskiej zaczynał się błyskawicznie rozwijać talent młodszej o 12 lat Igi Świątek.
W 2018 roku pochodząca z Warszawy tenisistka wygrała juniorski Wimbledon i zaczęła przebojem wdzierać się do seniorskiej elity. W sezonie 2019 była już w czołowej "50" światowego rankingu, a na początku 2020 dotarła do 1/8 finału Australian Open.
Z powodu pandemii tenisowy kalendarz został mocno zmieniony, wiele imprez odwołano, a np. French Open przeniesiono na jesień. I właśnie w Paryżu Świątek sięgnęła po końcowy triumf. W niesamowitym stylu, nie przegrywając żadnego seta.
Wprawdzie w stolicy Francji nie wystąpiło kilka znanych zawodniczek, lecz to nie umniejsza sukcesu 19-letniej Świątek, która po drodze m.in. gładko pokonała faworytkę imprezy Rumunkę Simonę Halep.
10 października jako pierwsza w historii polskiego tenisa wygrała wielkoszlemowy turniej w singlu, pokonując w finale Amerykankę Sofię Kenin 6:4, 6:1.
Świątek ma świadomość, że zapisała się w kronikach, jednak - jak przyznała na konferencji prasowej po finale w Paryżu - nie uważa się za najlepszą tenisistkę w kraju.
"Uważam, że Agnieszka Radwańska osiągnęła wiele, bo prezentowała najwyższy poziom przez bodaj 12 lat. Wiem, że wiele osób będzie nas porównywać. Muszę teraz utrzymać stabilny poziom przez kilka kolejnych lat, by można mnie było nazwać najlepszą tenisistką w Polsce. Wciąż mam bowiem wiele do zrobienia. Na razie to miano cały czas - według mnie - należy do niej" – zaznaczyła.
Trener Piotr Sierzputowski po triumfie w Paryżu podkreślił, że Radwańska grała dobrze przez wiele lat, co jest ogromną sztuką.
"Nie lubię, gdy nie docenia się, jak grała Agnieszka Radwańska i chce się porównywać obie zawodniczki. Jak na razie Agnieszka jest najlepszą polską tenisistką. I to się na pewno nie zmieni przez najbliższe pięć, siedem lat, dopóki Iga nie udowodni, że może tyle grać na takim poziomie jak teraz. Bo naprawdę nie sztuką jest wygrać jeden turniej i mieć dobre dwa tygodnie, choć to oczywiście też nie każdemu się uda, lecz dobrze grać przez 10 lat. Radwańska to zrobiła, była numerem dwa na świecie. To pokazuje jej siłę, inteligentne planowanie i bardzo dużą wiedzę oraz umiejętności zawodniczki i sztabu" - powiedział PAP Sierzputowski.
Na początku grudnia Świątek została wybrana w plebiscycie WTA tenisistką, która zrobiła największy postęp w 2020 roku, a Sierzputowskiego wyróżniono tytułem Trenera Roku.
W uzasadnieniu podkreślono, że Świątek dokonała historycznego wyczynu w polskim tenisie. Jak dodano, w wieku 19 lat została najmłodszą kobietą od czasu Moniki Seles, która wygrała turniej na kortach im. Rolanda Garrosa.
Sierzputowski zdaje sobie jednak sprawę, że najtrudniejsze dopiero przed nią.
"Wynik (triumf w Paryżu – PAP) do mnie dotarł, ale dotarło też, ile teraz będzie rzeczy do zrobienia. Oczywiście, bardzo się cieszę, to historyczny moment. Wiem jednak, jaka jest Iga i jakie będą jej oczekiwania wobec siebie. Dlatego będziemy musieli podnieść poprzeczkę w tym, co robimy, by utrzymać ten poziom. A to na pewno nie będzie łatwe" – przyznał.
Skoki narciarskie polskim kibicom kojarzyły się przez wiele lat głównie z Adamem Małyszem. Wprawdzie już 1972 roku mistrzem olimpijskim został Wojciech Fortuna, ale to "Orzeł z Wisły" sprawił, że widowiskowa dyscyplina stała się narodowym sportem Polaków.
43-letni obecnie Małysz, który zakończył karierę w 2011 roku, wywalczył cztery medale olimpijskie - trzy srebrne i jeden brązowy.
W dorobku ma także m.in. cztery tytuły mistrza świata, cztery Kryształowe Kule za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata oraz triumf w Turnieju Czterech Skoczni (2000/01).
Później próbował sił jako kierowca rajdowy, a od 2016 pełni funkcję dyrektora koordynatora ds. skoków i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim.
Podobnie jak w przypadku Radwańskiej, po zakończeniu kariery przez Małysza pojawiały się pytania, czy ktoś będzie w stanie zbliżyć się do jego osiągnięć.
Jak się okazało, tu też nie trzeba było długo czekać. Młodszy o 10 lat Kamil Stoch przejął symbolicznie pałeczkę od wielkiego poprzednika i już na igrzyskach 2014 w Soczi poprawił jego osiągnięcia, zdobywając dwa złote medale olimpijskie w konkursach indywidualnych.
Cztery lata później – w Pjongczangu – dołożył do swojej kolekcji jeszcze jedno złoto indywidualne, a także brąz w drużynie.
Stoch jest również indywidualnym mistrzem świata z 2013 i wicemistrzem z 2019 roku, a w drużynie ma złoty medal (2017) i dwukrotnie brązowy (2013, 2015). Dwa razy sięgnął po Kryształową Kulę w PŚ (2014, 2018) i dwukrotnie wygrał Turniej Czterech Skoczni (w sezonie 2016/17 i rok później).
Po pierwszym olimpijskim konkursie w Soczi Małysz przyznał w rozmowie z PAP, że oddałby wszystkie swoje medale - trzy srebrne i brązowy - za ten jeden, złoty.
"Na pewno w karierze sportowca ważne są dokonania, osiągnięcia w mistrzostwach świata czy igrzyskach. Cieszą z pewnością medale, również ich liczba, ale jednak złoto jest złotem. To najcenniejsze i najbardziej wartościowe trofeum" - zaznaczył.
W polskim żużlu sprawa przez lata była oczywista - tę dyscyplinę łączono przede wszystkim z nazwiskiem Tomasza Golloba. Chociaż mistrzostwo świata zdobył jako pierwszy w kraju Jerzy Szczakiel (1973), ale to właśnie Gollob w największym stopniu wpłynął na wyobraźnię i marzenia młodych adeptów "czarnego sportu".
W 2010 roku zdobył indywidualne mistrzostwo świata, ponadto sześć razy sięgnął po złoto z drużyną narodową. Przez wiele lat był zawodnikiem ścisłej czołówki, słynącym z odważnej jazdy.
Jego imponującą i długą karierę przerwał w kwietniu 2017 roku wypadek podczas treningu motocrossowego, w wyniku którego odniósł poważne obrażenia kręgosłupa.
Wśród wspomnianych adeptów żużla, których natchnął swoimi sukcesami, był Bartosz Zmarzlik.
25-letni obecnie sportowiec, mimo bardzo młodego wieku jak na żużlowca, zdobył już dwa tytuły indywidualnego mistrza świata.
Jego mentorem u progu kariery, co sam przyznaje, był jeżdżący wówczas w barwach gorzowskiej Stali Gollob. Słynny żużlowiec poznał się na talencie nastolatka z Kinic i wróżył mu w przyszłości tytuł mistrza świata.
Po zdobyciu pierwszego z nich, w 2019 roku, Zmarzlik przyznał, że Gollob zawsze będzie dla niego "Panem Tomkiem".
"Jest dla mnie mentorem, idolem. Wszystkim. Mamy codziennie kontakt i fajnie się złożyło, że po nim to ja przywożę złoty medal do Polski. Zawsze będzie dla mnie Panem Tomkiem. Mam dla niego ogromny szacunek. Dziękuję mu za to, co wniósł do mojej kariery" – podkreślił na antenie TVP Sport.
"Żeby zdobyć tytuł mistrza świata, trzeba też mieć odrobinę szczęścia, którego nie miał np. Tomasz Gollob, gdzie jeden czy drugi wypadek sprawiły, że tytuł mu uciekł" – przypomniał wówczas PAP trener Stali Gorzów Stanisław Chomski.
W tym roku później Zmarzlik obronił tytuł, zostając pierwszym w historii polskiego żużla zawodnikiem z dwoma złotymi medalami indywidualnymi.
"Od dzisiaj to ja do ciebie będę dzwonił się uczyć. Zrobiłeś taką robotę, że aż trudno uwierzyć" - zachwycał się Gollob.
Chomski przyznał, że Zmarzlik w podejściu do sportu żużlowego przypomina mu Duńczyka Hansa Nielsena, czterokrotnego indywidualnego mistrza świata.
"On też miał wszystko poukładane, zaplanowane. Czy (Zmarzlik - PAP) będzie w stanie osiągnąć podobne sukcesy? Wiadomo, że jest to sport bardzo kontuzjogenny i tylko to może stanąć mu na drodze – odpukać, by to się nigdy nie stało. Oby jeździł bezpiecznie, zdrowo i skutecznie. Bartosz to zawodnik, który nie zadowala się tym co dziś i teraz. Cały czas dąży do tego, by być doskonałym” – powiedział w październiku PAP trener Stali.
Świątek, Zmarzlik i Stoch bardzo szybko wypełnili pustkę na arenach sportowych po swoich wielkich poprzednikach. Pierwsi dwoje wciąż mają wiele przed sobą, ale 33-letni skoczek narciarski jest bliżej końca kariery. Kiedyś błyskawicznie zastąpił Małysza, pomagali mu w tym również Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Czy ktoś przejmie od niego pałeczkę?