37-letni Włodarczyk (57-4-1) w 2018 roku stoczył na krajowych ringach trzy zwycięskie pojedynki. Wygrana z mieszkającym w Belgii 33-letnim Jurem (18-3-0) ma mu otworzyć drogę do ewentualnej walki o mistrzostwo świata.
Rumuński pięściarz dobrze bronił się i próbował wyprowadzać szybkie, chaotyczne, ale dość groźne akcje. Większość takich ciosów "Diablo" przyjmował na gardę. Sam raczej nie forsował tempa, w każdym starciu (pojedynek był 10-rundowy) spokojnie punktował, starając się rozbijać obronę przeciwnika, który w miarę zbliżania się do końca walki, przyjmował coraz bardziej defensywną postawę, choć tuż przed ostatnim gongiem podjął jeszcze próbę ataku.
Ostatecznie sędziowie przyznali jednogłośnie zwycięstwo Włodarczykowi. Po walce "Diablo" przyznał, że walczył nie w pełni zdrowy, bo w trakcie przygotowań doznał dwóch poważnych kontuzji: kolana (miał z jej powodu tygodniową przerwę w przygotowaniach) i lewej ręki.
Jestem pełen podziwu dla siebie, byłem naprawdę mocno +poharatany+ i myślałem, że nie przystąpię do tej walki - mówił tuż po pojedynku. Przepraszam za trochę monotonności, że nie było tej iskierki na końcu. Ale mam nadzieję, tak jak mnie kibice znają i wiedzą, jak potrafię zaskoczyć, obiecuję poprawę przy następnej walce - dodał.
W innej ciekawej walce gali w Łomży - niepokonany jak dotąd w jedenastu pojedynkach (siedmiu zakończonych przed czasem) - Fiodor Czerkaszyn miał zmierzyć się z JJ McDonagh'em (16-5, 8 KO). Trzy dni przed walką manager Irlandczyka poinformował jednak o chorobie swego zawodnika, więc ostatecznie 23-letni Polak ukraińskiego pochodzenia wyszedł do ringu z 40-letnim byłym mistrza świata federacji IBF, Ugandyjczykiem Kassimem Oumą (29-12-1).
Dużo wyższy i młodszy Czerkaszyn od początku miał dużą przewagę w ringu, zadawał ciosy seriami, a Ouma skupił się na unikaniu uderzeń Polaka. Niespodziewanie pod koniec drugiej rundy sekundanci Ugandyjczyka poddali swego pięściarza. Ouma wyglądał na zaskoczonego, Czerkaszyn zaś był wyraźnie zawiedziony takim obrotem sprawy, choć po walce mówił, że szanuje przeciwnika za to, że w ogóle zdecydował się z dnia na dzień podjąć wyzwanie. Obiecywał kibicom, że jeszcze pokaże swoje możliwości.
Na gali doszło też do kilku innych pojedynków. 22 sekundy trwała pierwsza walka zawodowa 23-letniej Laury Grzyb, która w boksie amatorskim ma na koncie m.in. tytuły mistrzyni Polski. Dwa ciosy wystarczyły jej do nokautu Serbki Branki Arambasic, której bilans po tym pojedynku, to nadal zero zwycięstw i cztery przegrane walki.
Niepokonany dotąd Mateusz Tryc stoczył w wadze do 78 kg bardzo wyrównany, emocjonujący pojedynek z Ukraińcem Siergiejem Żukiem (3-3-2). Wygrał Polak dwa do remisu; to jego siódme zwycięstwo na zawodowych ringach.
Pochodzący z - leżącej 35 km od Łomży - Ostrołęki i wspierany przez kibiców ze swego miasta Przemysław Zyśk (10-0-0) także przedłużył swój rekord zwycięstw, pokonując jednogłośnie na punkty w kategorii do 71 kg innego Ukraińca Artema Karpetsa (21-12-0).
W wadze do 78,5 kg Marek Matyja (16-1-1) pokonał niejednogłośnie na punkty Bartłomieja Grafkę (22-33-3); pięściarze walczyli ze sobą również w 2015 roku i wtedy też na punkty wygrał Matyja.
Była to druga pięściarska gala grupy KnockOut Promotions w Łomży. W drugiej połowie września ub. roku swoją walkę w obronie tytułu zawodowego mistrza Europy w wadze średniej wygrał tam białostoczanin Kamil Szeremeta, pokonując przez nokaut Hiszpania Rubena Diaza.