Remisem zakończył się jego poprzedni pojedynek, kiedy w grudniu w Los Angeles spotkał się z Deontayem Wilderem, a stawką był pas mistrza świata wagi ciężkiej federacji WBC. Zachował go Amerykanin, gdyż wynik nierozstrzygnięty premiuje dotychczasowego czempiona.

Reklama

W sobotę Brytyjczyk nie miał większych kłopotów ze Schwarzem (24-1, 16 KO), który doznał pierwszej porażki na zawodowym ringu. W drugiej rundzie po serii uderzeń Niemiec padł na deski, ale był wyraźnie osłabiony i do tego krwawił z nosa. Po kolejnym gradzie ciosów arbiter zdecydował o przerwaniu pojedynku.

"Klucz do sukcesu? Cieszyłem się boksem, bawiłem się w ringu. Byłem zrelaksowany i wyluzowany. A po ciosie, który okazał się decydujący, nie wiem, czy ktokolwiek by ustał" - ocenił Fury.

Jak przyznał, w tym roku ma w planach jeszcze jeden pojedynek - we wrześniu bądź październiku, a w 2020 roku chętnie stanąłby do rewanżu z Wilderem.

30-latek w 29 zawodowych walkach nie znalazł jeszcze pogromcy. Brytyjczyk zasłynął pokonaniem w listopadzie 2015 roku Władimira Kliczki. Najpierw jednak zrezygnował z pasa mistrza świata IBF, gdyż odmówił walki z Rosjaninem Wiaczesławem Głazkowem, a pasy WBO i WBA stracił, bowiem z powodu kłopotów z alkoholem, narkotykami i depresją zrezygnował z rewanżu z Ukraińcem. W ubiegłym roku wrócił na ring po ponad dwóch latach przerwy.