Kilkakrotnie w tym roku na łamach prasy przewijała się fala spekulacji na temat powodzenia rozegrania w Korei Płd. zawodów mistrzostw świata Formuły 1. Wiosną nad wyścigiem zawisły czarne chmury w wyniku napięć pomiędzy dwoma rządami koreańskimi, grożących wybuchem konfliktu zbrojnego (Seul oskarżył Koreę Północną o to, że 26 marca zatopiła południowokoreański statek, powodując śmierć 46 marynarzy). Gdy sytuacja polityczna uspokoiła się, pojawiły się informacje o opóźnieniach w budowie toru.
Dyrektor wyścigów F1 Charlie Whiting po pobycie w Azji wyraził swoje zadowolenie ze stanu toru. Najwięcej obaw wzbudzał ostatni odcinek, na którym asfalt położono dopiero w zeszłym tygodniu.
"Wszystko wygląda przyzwoicie i nie widzę przeszkód, by nie udzielić wymaganej licencji" - oznajmił Brytyjczyk w oficjalnym oświadczeniu.
Tor w południowokoreańskim Yeongam jest jedynym, który w tym roku ma zadebiutować w F1. Do końca sezonu pozostały jeszcze cztery eliminacje MŚ. Oprócz GP Korei, także w Japonii (10 października), Sao Paulo (7 listopada) i Abu Zabi (14 listopada).