Gdy na ostatnim okrążeniu sobotnich kwalifikacji Kubica o dwie setne sekundy wyprzedził Felipe Massę, wielka radość zapanowała w ekipie BMW Sauber.

Reklama

"Robert jest gotowy na wygranie wyścigu, jeśli tylko samochód mu na to pozwoli. Może stać się jedną z gwiazd Formuły 1" - wychwalał Polaka szef BMW Mario Theissen.

Jednym z pierwszych, którzy gratulowali Kubicy, był kierowca McLarena Lewis Hamilton: "Znamy się od wielu lat, bo wspólnie ścigaliśmy się już w kartingu i wiem, że Robert nigdy się nie poddaje. Narzekał co prawda, że mógł pojechać szybciej, ale on zawsze tak mówi, bo liczy się dla niego tylko zwycięstwo."

Słowa kierowcy McLarena potwierdzał Kubica: "Jestem bardzo szczęśliwy, ale to tylko kwalifikacje. Za to nie przyznają punktów. Teraz przestudiujemy dane i przygotujemy się na jutro. Czeka nas długi wyścig."

Niestety, początek wyścigu w wykonaniu Polaka nie był najlepszy - pisze "Fakt". Kubica miał problemy z tylnymi oponami już podczas okrążenia rozgrzewkowego i zaraz po starcie został wyprzedzony przez Massę. Również aktualny mistrz świata Kimi Raikkonen, drugi kierowca Ferrari, szybko znalazł się przed Robertem.

"Tylne koła bardzo mi się ślizgały. Dlatego start miałem nieudany. Na drugim okrążeniu, gdy wyprzedził mnie Raikkonen, nie wiedziałem nic o plamie oleju na torze. Gdybym miał informacje, Kimi nie znalazłby się przede mną. Poza tym wjechałem w jakieś części z rozbitego bolidu i blokowały mi się przednie koła, miałem już nawet zjeżdżać do boksu" - opowiadał po wyścigu Polak.

Na szczęście nie zjechał z toru i do końca wyścigu nie dał już się nikomu wyprzedzić. Mało tego, na ostatnich okrążeniach zaczął się zbliżać do Raikkonena. Stracił do Fina niewiele ponad sekundę, co dobrze rokuje przed kolejnym wyścigiem - o Grand Prix Hiszpanii (27 kwietnia).

"Do zobaczenia w Barcelonie" - rzucił z uśmiechem Kubica na koniec konferencji prasowej po wyścigu. Czyżby za trzy tygodnie miał dokonać tego, co nie udało mu się w Bahrajnie - przerwać dominację Ferrari nie tylko w kwalifikacjach?