Francuz zabrał głos po tym, gdy pojawiły się nieoficjalne informacje, że sześciokrotny mistrz świata Brytyjczyk Lewis Hamilton, który aktualnie negocjuje warunki przedłużenia swojego kontraktu na kolejne lata z Mercedesem, ma otrzymywać rocznie pensję przekraczającą 40 mln euro.
Jestem przeciwny tak wygórowanym kwotom dla niektórych zawodników, gdy inni muszą startować nawet tylko za 150 tysięcy. Rozmawiałem o tym ze Stowarzyszeniem Kierowców Grand Prix, niektórzy z członków podzielają moje zdaniem, inni są przeciwni – powiedział Grosjean.
Kierowca zespołu Haas dodał, że tak wysokie pensje dla niektórych „gwiazd” F1, generalnie mają negatywny wpływ na postrzeganie dyscypliny.
Wypowiedź Francuza nie została przychylnie przyjęta przez środowisko Formuły 1. Już pojawiły się głosy, żeby Grosjean zajmował się swoim kontraktem a nie zaglądał do kieszeni innym zawodnikom. Kilku z nich podkreśliło, że za dobry wynik, zawsze płaca była odpowiednia.
Z opinią kierowcy Haasa nie zgodzili się także Hamilton i szef Mercedesa Toto Wolff. Obaj zdecydowanie zaprzeczyli plotkom o kwocie 40 mln, przyznali, że w trakcie trwających nadal negocjacji w sprawie nowego kontraktu, nie omawiano jeszcze kwestii wynagrodzenia.
Wolff dodał, że będzie ona omawiana dopiero wtedy, gdy team będzie znał wielkość budżetu na następne lata. Dzisiaj już wiadomo, że z powodu pandemii koronawirusa wszystkie zespoły F1 poniosły poważne straty i nowa polityka finansowa będzie musiała wprowadzić pewne ograniczenia, dotyczące także zarobków kierowców.