Wyścig wygrał zeszłoroczny mistrz świata Max Verstappen z Red Bulla. Drugi był jego kolega z teamu Sergio Perez, a trzeci Lando Norris z McLarena.
Pech prześladował włoski team "dwóch Karolów" niemal od pierwszej chwili. Prawie natychmiast odpadł Carlos Sainz. Potem Leclerc wypadł z toru i musiał zjechać do serwisu, po czym nie odrobił już strat, a niemal pewne trzecie miejsce uciekło mu przed nosem.
Włoscy komentatorzy podkreślają w Imoli, że Grand Prix w kolebce Ferrari, które miało przynieść potwierdzenie znakomitej pozycji tej stajni, zakończyło się pierwszą prawdziwą i szczególnie dotkliwą w tym miejscu porażką w obecnym sezonie.
Wszyscy we Włoszech liczyli na zupełnie inny finał pierwszej od początku pandemii imprezy F1 przy pełnych trybunach. Zgromadziło się na nich prawie 85 tysięcy osób.
Czapki z głów przed mistrzem świata Maxem Verstappenem - wykrzyknął holenderski dziennikarz w centrum prasowym na Autodromie Enzo i Dino Ferrari.