Gortat był wyróżniającym się zawodnikiem na parkiecie US Airways Center. Obok Michaela Beasleya był najlepszym strzelcem Suns, a także najlepiej zbierającym i blokującym spośród wszystkich uczestników spotkania.

Reklama

Grał 35 minut, trafił siedem z 13 rzutów z gry i obydwa wolne, zebrał cztery piłki w ataku i 12 w obronie, miał także przechwyt, stratę i dwa faule.

Skutecznością w drużynie gospodarzy wyróżniali się także Goran Dragic - 15 pkt i 10 asyst, rezerwowy Shandon Brown - 14 (z czego 10 w ostatniej kwarcie) i Luis Scola - 13 i 9 zbiórek,

Najwięcej punktów dla Detroit zdobyli Tayshaun Prince - 18, Jason Maxiell - 16 i Brandon Knight - 13 (także 10 asyst).

W pierwszym meczu sezonu, przegranym u siebie z Golden State Warriors 85:87, Gortat zdobył 10 punktów przy 50-procentowej skuteczności. Teraz takim dorobkiem mógł się pochwalić już w pierwszej kwarcie, a piłka po jego rzutach jeszcze częściej wpadała do kosza.

Reklama

Polak znakomicie rozpoczął spotkanie: zdobył pierwsze cztery punkty dla zespołu, potem dał drużynie pierwsze prowadzenie (12:11), zablokował rzuty Maxiella i Rodneya Stuckeya, zbierał piłki w ataku i obronie.

Pierwszą kwartę Suns jednak przegrali 24:28. Na początku drugiej, gdy polskiego środkowego na kilka minut zastąpił weteran Jermaine O'Neal, zespół Detroit prowadził nawet ośmioma punktami (34:26), ale gdy na parkiet wróciła podstawowa piątka gospodarzy z Gortatem, Scolą i Dragicem, straty zostały szybko odrobione i na przerwę Suns schodzili, prowadząc 54:46.

Reklama

Po przerwie koszykarze Phoenix już nie oddali prowadzenia. Niedługo po wznowieniu gry reprezentant Polski uzyskał dziesiątą zbiórkę w meczu, co oznaczało pierwszą w sezonie dwucyfrową zdobycz w dwóch elementach gry (tzw. double-double), zablokował też najlepszego strzelca rywali Prince'a.

Punkty w tym spotkaniu Gortat zdobywał głównie z półdystansu bądź dobijając rzuty partnerów. Ważne było także jego zaangażowanie w obronie i walka pod obydwiema tablicami. Rywale, widząc przed sobą wysokiego środkowego Suns, często pudłowali swoje rzuty.

Po przegranej w inauguracyjnym spotkaniu, w piątek zespół z Phoenix zagrał skuteczniej, chociaż też nie ustrzegł się chwil dekoncentracji. Prowadząc 87:77, po dobitce Gortata na 4.15 min przed ostatnią syreną, pozwolił rywalom w samej końcówce zbliżyć się na dwa punkty. Tym razem wszystko skończyło się happy endem dla drużyny trenera Alvina Gentry'ego.

Rytm gry łapie też Marcin Gortat, mimo że nie ma już obok siebie mistrza asyst Steve'a Nasha i w nowej taktyce zespołu rzadko stosowane są akcje dwójkowe, tzw. pick and roll.

W poprzednim sezonie Polak był jednym z zaledwie trzech graczy w lidze NBA, którzy uzyskiwali średnio minimum 15 punktów, 10 zbiórek i 1,5 bloku na mecz. Dwaj pozostali to uczestnicy Meczu Gwiazd Dwight Howard i Andre Bynum. Spotkanie z Detroit pokazało, że środkowy Suns może grać na jeszcze wyższym poziomie.

Koszykarzy Phoenix czeka teraz seria trzech spotkań wyjazdowych. W niedzielę ich rywalami będą Orlando Magic, w poniedziałek aktualni mistrzowie Miami Heat i w środę Charlotte Bobcats. Ponownie we własnej hali wystąpią w piątek 9 listopada przeciwko Cleveland Cavaliers.