Skuteczność 20-letniego Doncica przydała się szczególnie w decydującym momencie czwartej kwarty. Od stanu 97:96 dla gospodarzy - na 8,29 min przed jej końcem - koszykarze z Teksasu zdobyli 11 punktów z rzędu, wychodząc na 5,01 min przed ostatnią syreną na prowadzenie 107:97, którego już nie oddali. Słoweniec trafił w tym okresie cztery ważne rzuty wolne. W całym spotkaniu miał 50-procentową skuteczność z gry (12/24, w tym tylko 3/11 za trzy punkty) i nie pomylił się przy 15 z 18 wykonywanych wolnych. Zanotował też dziewięć zbiórek i 11 asyst, będąc blisko ósmego w sezonie triple-double.

Reklama

Poprzednio 42 punkty uzyskał 18 listopada w derbach Teksasu z San Antonio Spurs. Trzy dni przed meczem w Phoenix Mavericks przegrali u siebie z Los Angeles Clippers 99:114, a Doncic, który zdobył 22 pkt, nie trafił żadnej z ośmiu prób na trzy. Nie rozpamiętywał jednak tamtego niepowodzenia.

"To była tylko jedna gra, przegraliśmy jeden mecz. Nie trzeba się tym martwić. Po prostu przychodzisz na następny i udajesz, że nic się nie wydarzyło. Nie mogę się doczekać każdego spotkania w lidze, jestem podekscytowany każdym meczem. Taki jestem" - mówił po wygranej w Arizonie.

W piątkowym spotkaniu wspierali go Tim Hardaway Jr - 26 pkt i Seth Curry (brat słynnego Stephena z Golden State Warriors) - 11. Liderami gospodarzy byli Kelly Oubre Jr - 22 i 10 zbiórek oraz hiszpański rozgrywający Ricky Rubio - 21 i 9 asyst.

Po przerwie związanej ze Świętem Dziękczynienia czołowe zespoły obydwu konferencji kontynuowały zwycięską passę, wygrywając swoje dziesiąte kolejne spotkania. Liderzy na Wschodzie Milwaukee Bucks pokonali na wyjeździe Cleveland Cavaliers 119:110. Bohaterem meczu był Antetokounmpo, który zanotował 33 pkt i 12 zbiórek. To oznacza, że we wszystkich występach tego sezonu uzyskiwał dwucyfrowe statystyki w dwóch elementach gry. George Hill zdobył dla zwycięzców 18 pkt. W ekipie Cavaliers wyróżnił się pierwszoroczniak Darius Garland - 21.

Najlepsi na Zachodzie Los Angeles Lakers pokonali u siebie Wahington Wizards 125:103. Anthony Davis grał tylko w trzech kwartach i w 27 minut zdobył dla gospodarzy 26 pkt, miał 13 zbiórek i trzy bloki. LeBron James, który także odpoczywał w czwartej odsłonie dodał 23 pkt i 11 asyst. Do wygranej przyczynili się także Quinn Cook - 17 pkt, JaVale McGee - 15 i 11 zb. oraz Rajon Rondo - 13.

Reklama

Było to 17. zwycięstwo podopiecznych trenera Franka Vogla w ostatnich 18 spotkaniach. Jedynej porażki doznali 11 listopada z broniącymi tytułu Toronto Raptors. W hali Staples Center mają bilans 9-1.

Najwięcej punktów dla "Czarodziejów" - 18 - zdobył Bradley Beal. Czwarty strzelec ligi NBA ze średnią 28,3 pkt (za Jamesem Hardenem z Houston Rockets - 37,7, Antetokounmpo - 31,2 i Doncicem - 30,8) miał także dziewięć asyst. Japończyk Rui Hachimura dodał 16 pkt i osiem zbiórek dla pokonanych.

Nieoczekiwanej porażki doznał inny faworyt rozgrywek z Los Angeles, trzeci zespół Konferencji Zachodniej - Clippers. Podopieczni trenera Doca Riversa przegrali w San Antonio z będącą w kryzysie ekipą Spurs 97:107, co oznacza przerwaną serię siedmiu zwycięstw.

LaMarcus Aldridge i Derrick White zdobyli dla zwycięzców po 17 pkt, DeMar DeRozan - 15 i Australijczyk Patty Mills - 13, a w sumie sześciu graczy zespołu trenera Gregga Popovicha miało dwucyfrowy dorobek punktowy. Spurs, którzy przegrali 10 z poprzednich 11 spotkań rozegrali jedno z najlepszych spotkań w sezonie. Po wyrównanej pierwszej połowie (53:53), o ich zwycięstwie przesądziła trzecia kwarta, wygrana 29:18. Na początku czwartej prowadzili nawet 87:71 i nie zmarnowali szansy na triumf.

Były gracz Spurs i mistrz z ekipą Raptors Kawhi Leonard był najlepszym strzelcem Clippers i całego spotkania, uzyskując 19 pkt, a także po siedem zbiórek i asyst, ale jego wysiłki nie przyczyniły się do wygranej drużyny.

"Oni bardziej chcieli wygrać i pokazali to dzisiaj. Musimy im pogratulować" - skomentował rozgrywający Patrick Beverly, zdobywca 10 pkt dla pokonanych.