Obie drużyny przed spotkaniem miały dokładnie taki sam bilans - 24 zwycięstwa i cztery porażki. Szlagierowo zapowiadający się mecz wielu emocji jednak nie dostarczył. Bucks już po pierwszej połowie prowadzili 65:46 i później kontrolowali wydarzenia na parkiecie.
Antetokounmpo imponował wszechstronnością. Punkty zdobywał zarówno w strefie podkoszowej, jak i z dystansu. Pięć razy w ośmiu próbach trafił "za trzy".
"Nikt nie spodziewał się, że będę zdolny do takiej gry. Nie wybrano mnie z pierwszym numerem w drafcie. Cieszę się więc z tego, w jakim jestem miejscu i wciąż robię wszystko, aby grać jeszcze lepiej" - podkreślił najbardziej wartościowy zawodnik poprzedniego sezonu.
Wśród pokonanych najlepszy był Anthony Davis, który na swoim koncie zapisał 36 pkt, 10 zbiórek i trzy bloki. LeBron James natomiast miał triple-double. Złożyło się na nie 21 pkt, 12 zbiórek i 11 asyst.
"Pozostaje nam pogratulować Giannisowi i zapomnieć o tym meczu" - powiedział Davis.
Minionej nocy ciekawie było też w Los Angeles, gdzie miejscowi Clippers podejmowali Houston Rockets. Gospodarze, podobnie jak Bucks, świetnie zagrali w pierwszej połowie i osiągnęli 17-punktowe prowadzenie. Później jednak oddali rywalom inicjatywę i ostatecznie przegrali 117:122.
Teksańczyków do wygranej poprowadził Russell Westbrook, zdobywca 40 punktów. James Harden dołożył 28 pkt i 10 asyst.
"Kiedy za bardzo skupisz się na Hardenie, możesz zapomnieć, że Rockets mają jeszcze jednego zawodnika wielkiego kalibru. Trzeba o Russellu pamiętać i również dokładnie go pilnować. Nie byliśmy wystarczająco zdyscyplinowani i w drugiej połowie za to zapłaciliśmy" - przyznał trener Clippers Doc Rivers.
Dla jego zespołu 34 pkt zdobył Paul George, a 25 Kawhi Leonard.
Clippers (21-9) w tabeli Konferencji Zachodniej zajmują drugie, a Rockets (19-9) czwarte miejsce.