Pierwotnie czwartkowe derby Nowego Jorku miały być transmitowano w ogólnoamerykańskiej stacji telewizyjnej, ale ostatecznie zmieniono ramówkę. Bez wątpienia okazało się to dobrym posunięciem, bo na grę obu zespołów patrzyło się z trudem.
Nets za dwa punkty trafili tylko w ośmiu na 38 prób. Wynik próbowali gonić rzutami "za trzy", ale w tym elemencie nie było lepiej - tylko 13 z 50 było celnych. Skuteczność z gry wyniosła ostatecznie 26,9 proc., co jest najsłabszym wynikiem w tym sezonie.
"Naszym celem było, aby rywale nie osiągnęli bariery stu punktów. Przy naszej fatalnej dyspozycji w ataku okazało się to jednak nie mieć znaczenia. To był występ zasługujący na wyśmianie" - przyznał Spencer Dinwiddie. Rozgrywający Nets jako jedyny w zespole zdobył więcej niż 10 punktów, dokładnie 25.
Knicks to jedna z najsłabszych obecnie drużyn, ale tak kiepsko dysponowanego rywala nawet oni zdołali pokonać. Do zwycięstwa poprowadził ich Julius Randle, który zdobył 33 punkty. Marcus Morris dołożył 22 pkt. Obaj trafili więcej rzutów z gry niż cała ekipa Nets.
W dobrym stylu po kontuzji wrócił Luka Doncic. Słoweński gwiazdor Dallas Mavericks uzyskał 24 pkt, 10 zbiórek i osiem asyst, a jego zespół we własnej hali pokonał San Antonio Spurs 102:98.
W tabeli Konferencji Wschodniej z najlepszym bilansem w lidze - 27 zwycięstw i pięć porażek - prowadzi Milwaukee Bucks. Na Zachodzie liderem jest Los Angeles Lakers (24-7). Obie ekipy minionej nocy odpoczywały.