W kwietniu 2007, gdy Anwil walczył o awans do finału mistrzostw Polski, kibice walili na halę drzwiami i oknami. Za każdym razem frekwencja wynosiła 2 tysiące widzów, najtańsze bilety kosztowały 20 złotych.

Reklama

Inspektorzy Urzędu Skarbowego stwierdzili, że w końcowym bilansie roku w Anwilu są nieprawidłowości. Sprawą zajmuje się prokuratura. Co zdołała ustalić? Po pierwsze, zysk z biletów w kwietniu 2007 miał wynosić 196 tysięcy złotych. Zapisano jednak tylko 99 tysięcy. Gdzie jest pozostałe 97 tysięcy złotych - pyta "Gazeta Wyborcza"?

Mówi się, że w dokumentacji klubu z Włocławka są błędy. Anwil boryka się z problemami finansowymi. "Według naszej wiedzy, we włocławskiej prokuraturze toczy się postępowanie wyjaśniające prawidłowość rozliczeń wpływów ze sprzedaży biletów w 2007 r. (...) Ustalenia uważamy za błędne i niezgodne ze stanem faktycznym, albowiem zostały oparte m.in. na fałszywym doniesieniu dotyczącym frekwencji na meczach Anwilu Włocławek. (...)" - odnoszą się do tych zarzutów na oficjalnej stronie klubu władze Anwilu.